Uderz w stół a nożyce się odezwą. To najlepszy komentarz do awantury wokół informacji Onetu o tym, że Amerykanie wprowadzili nieoficjalne sankcje wobec polskich władz w związku z nowelizacją ustawy o IPN. Niezależnie od tego jak mocno zaprzeczać będzie rząd PiS istnieniu nieoficjalnego amerykańskiego ultimatum – relacje Polski z sąsiadami, Unią Europejską, Izraelem i USA są obecnie najgorsze od 1989 roku.
Według poufnej notatki z polskiej ambasady w Waszyngtonie, do której dotarli we wtorek dziennikarze Onetu, do czasu zmiany kontrowersyjnej ustawy, ani polski prezydent, ani premier nie mieliby szans na spotkania z amerykańskim prezydentem lub wiceprezydentem. To była wiadomość dnia, która najpierw wywołała panikę, gorączkowe narady na najwyższym szczeblu państwa zaś potem – kiedy do sprawy odniosła się rzeczniczka Departamentu Stanu – ruszyła fala prawicowego hejtu.
Wszystko dlatego, że rzeczniczka w dość sprytny sposób odniosła się do rewelacji portalu, zaprzeczając informacjom, których nie Onet nie podał. Jeden ze współautorów tekstu Andrzej Gajcy tłumaczył na Twitterze: „NIE napisaliśmy o zawieszeniu relacji PL-USA; NIE napisaliśmy o zawieszeniu współpracy wojskowej; NIE napisaliśmy o zerwaniu dialogu politycznego. Lecz o groźbie ze strony USA”.
