Home Polish Polish — mix Kampania krymska otwiera nowy etap wojny. Rosja ma się czego bać

Kampania krymska otwiera nowy etap wojny. Rosja ma się czego bać

165
0
SHARE

Dostawy amunicji rakietowej i artyleryjskiej są dziś ważniejsze niż nowe wyrzutnie i działa. A może najcenniejsza w nowej fazie wojny jest przekazana przez zachodnich instruktorów taktyka dywersyjna. Ukraińcy nękają Rosjan skutecznie.
Kolejny pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy wydaje się na nikim nie robić wrażenia. Wartość 775 mln dol. jest, owszem, duża, ale zawartość już nie każdego interesuje: rakiety do wyrzutni HIMARS, lotnicze pociski przeciwradarowe HARM, 16 lekkich haubic z 36 tys. pocisków do nich, 15 dronów rozpoznawczych, 40 pojazdów opancerzonych, pociski Javelin, TOW i przeciwpancerne granaty. Duże liczby to już norma. Ale Amerykanie tradycyjnie nie podają ilości głównego i najdroższego uzbrojenia, by nie ułatwiać Rosjanom oceny możliwości przeciwnika. Chodzi szczególnie o samoloty przystosowane do odpalania pocisków HARM – szybkich rakiet powietrze-ziemia naprowadzających się na wiązkę wrogiego radaru.
Pierwsze wzmianki o użyciu pocisków HARM w Ukrainie przyjmowano z niedowierzaniem, później Pentagon już sam przyznał, że rakiety zostały zintegrowane z pewną liczbą ukraińskich samolotów bojowych, najpewniej MiG-ów 29. Wojna po raz kolejny okazała się więc motorem innowacji, bo zachodnie uzbrojenie rakietowe na poradzieckim myśliwcu przez całe dekady traktowano jako nierealne, choć np. sprytne firmy z Izraela przekonywały kraje bloku wschodniego, że to jak najbardziej możliwe. Teraz w zakresie adaptacji techniki wojskowej możliwe wydaje się wszystko, zatem połączenie MiG-ów i HARM-ów nikogo nie dziwi, może poza Rosjanami, na których baterie przeciwlotnicze spadają jak gromy z jasnego nieba.
Ukraińscy piloci zyskali nową zdolność, a ich samoloty trzecie życie, tym razem bardziej wielozadaniowe, w zwalczaniu naziemnej obrony powietrznej. Ta rola jest tym ważniejsza, że przechodząc gdzieniegdzie do działań ofensywnych, ukraińska armia trafia na lepiej bronione przez Rosjan obszary i gęściej rozstawioną sieć przeciwlotniczą. Jeśli kampanię zakamuflowanych uderzeń na Krym uznać za początek nowej fazy wojny, to zdolność przełamywania obrony powietrznej położonych na półwyspie – i nie tylko – lotnisk przeciwnika będzie na wagę życia wielu żołnierzy, których nie dosięgną rosyjskie samoloty i śmigłowce.
Czytaj też: MiG-i 31K pod Kaliningradem. Nawet Putin się nabrał
Ale największymi bohaterami obecnej fazy wojny są nadal pociski rakietowe ziemia-ziemia GMLRS do wyrzutni HIMARS. To one dają Ukrainie lokalną przewagę siły i precyzji ognia, nawet jeśli z Zachodu dotarło do tej pory mniej niż 20 sztuk zdolnych do ich wystrzeliwania. Nawet tak niewielka liczba systemów rakietowych pozbawiła Rosjan impetu i pewności siebie, a systematycznie używana pozbawia ich także zdolności zaopatrzenia w skali całego kierunku operacyjnego. To, co tuzin HIMARS-ów robi na południu, można porównać z działaniem kilku brygad wojsk lądowych, w dodatku bez angażowania się w bezpośrednie starcia i ponoszenia strat.
Dlatego nieprzerwane dostawy amunicji są obecnie ważniejsze niż nowe wyrzutnie. Pociski GMLRS są bardzo drogie, kosztują po 150 tys. dol., w dodatku zapasy nie są niewyczerpane. Amerykanie i inni sojusznicy Ukrainy muszą się nieźle gimnastykować, by utrzymać wsparcie na wystarczającym poziomie, a jednocześnie nie osłabić własnych zdolności. Realnie patrząc, zapasy musiały zostać naruszone i teraz również Zachód staje przed perspektywą szybkiego i masowego dozbrajania się, szczególnie w broń, która okazała się tak skuteczna.
Tak jak wcześniej przeciwpancerny Javelin, dalekosiężny HIMARS w Ukrainie pokazywany bywa w aureoli świętego, a wiara w niego masowo zyskuje nowych wyznawców. Amerykanie mają przy tym satysfakcję, że trafnie postawili na rozwój precyzyjnej artylerii rakietowej jeszcze większego zasięgu, mimo że raczej z myślą o walce z Chinami niż Rosją. Można sobie tylko wyobrazić popłoch, jaki na polu walki wywołałyby dużo potężniejsze rakiety nadlatujące z hipersoniczną prędkością z odległości tysiąca i więcej kilometrów – taką broń US Army ma otrzymać w ciągu dwóch lat.
Na razie jednak Ukraina dostaje bardziej konwencjonalne uzbrojenie, choć z dostawy na dostawę i z zapowiedzi na zapowiedź Zachód zdaje się przełamywać własne opory. Istotną ciekawostką jest niemiecka zapowiedź wysłania 255 korygowanych GPS i naprowadzanych w ostatniej fazie laserem pocisków artyleryjskich Vulcano kalibru 155 mm.

Continue reading...