Start Polish — mix Bitwy Warszawskiej nie było

Bitwy Warszawskiej nie było

249
0
TEILEN

Główny nurt historiografii rosyjskiej, a wcześniej radzieckiej mówi, że nie było wojny 1919–1920 r., tylko rozpoczęła się ona w 1920 r. Nieszczęściem naszej polityki historycznej jest, że my to powielamy i robimy w ten sposób przysługę Putinowi.
Z prof. Lechem Wyszczelskim rozmawia Andrzej Fedorowicz Z wojny polsko-bolszewickiej większość Polaków kojarzy jedną datę – 15 sierpnia, dzień tzw. Cudu nad Wisłą. Zacznijmy więc od początku. Jak i kiedy doszło do wybuchu wojny polsko-bolszewickiej? Czy pana zdaniem była ona nieunikniona? Nie ma dokładnej daty wybuchu tej wojny. W Polsce przyjmuje się na ogół, że był to 14 lutego 1919 r. Niektórzy historycy wskazują początek stycznia 1919 r., kiedy polska samoobrona w Wilnie walczyła z Armią Czerwoną. Według moich badań ta wojna była nieunikniona, ze względu na cele strategiczne Polski i Rosji bolszewickiej. Józef Piłsudski stawiał na głębokie wypchnięcie Rosji z polityki europejskiej. Uważał, że niezależnie od barwy jej rządów jest ona stałym zagrożeniem dla bytu i funkcjonowania państwa polskiego. Najlepiej, gdyby gdzieś tam za Uralem jakieś państewko pozostało… Piłsudski licząc na wyeliminowanie Rosji, miał plan utworzenia na gruzach zachodnich rubieży jej byłego imperium federacji państw narodowych, powiązanych z Polską i pod jej przewodnictwem. W jej skład miały wejść Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Białoruś oraz Ukraina. Z kolei cele bolszewików określone zostały już w 1903 r. na drugim zjeździe ich partii. Miała to być rewolucja światowa ‒ credo dążeń do panowania komunistów nad światem. Jednak początkowo celem bolszewików było przede wszystkim pokonanie kontrrewolucji, czyli „białych generałów” oraz obcej interwencji. W 1918 r. cała uwaga Lenina skupiona była na zdławieniu największego zagrożenia dla jego władzy, czyli admirała Kołczaka na Syberii. Później tę rolę przejął generał Denikin, który z Krymu szedł na Moskwę. Do wojny polsko-bolszewickiej doszło w momencie wycofywania się ze Wschodu niemieckiej armii, która znalazła się tam w czasie I wojny światowej i na mocy rozejmu podpisanego przez państwa Ententy z Niemcami zmuszona była do wycofania się do Prus. Jej miejsce zajmowała Armia Czerwona, która korzystała też z pozostawionej przez Niemców broni i amunicji. Widząc posuwających się na Zachód bolszewików, w ich kierunku ruszyło Wojsko Polskie. W tej sytuacji musiało dojść do fizycznego zetknięcia dwóch armii, co nastąpiło, w ograniczonym jeszcze stopniu, właśnie w połowie lutego 1919 r. Dodajmy, że to spotkanie nastąpiło w miejscowościach Mosty i Bereza Kartuska, które położone są zaledwie 100 km na wschód od Białegostoku i Brześcia. Po krótkich walkach z bolszewikami zdobyli je Polacy. Nie była to jednak nietypowa sytuacja. Polacy byli w tym czasie zajęci również innymi konfliktami. Tak, młode państwo od samego początku uwikłane było w spory o granice: z Czechami, Niemcami, Litwinami czy Ukraińcami. I na nich skupiała się główna uwaga Wojska Polskiego, nie na rozpoczynającej się wojnie polsko-rosyjskiej. Stąd bardzo ograniczone działania militarne przy, można powiedzieć, samowoli dwóch generałów ‒ Iwaszkiewicza i Listowskiego, którzy widząc pewne możliwości, przesuwali polskie oddziały coraz bardziej na wschód. Taka sytuacja trwała do lata 1919 r., kiedy zwycięsko dla Polaków zakończyła się wojna z Ukraińcami, a przede wszystkim Powstanie Wielkopolskie, którego wynik został uznany przez kongres pokojowy w Paryżu. To związało Niemcom ręce i wówczas powstał pomysł zaktywizowania działań na froncie litewsko-białoruskim, gdzie dowodził generał Stanisław Szeptycki. Tak doszło do największej w 1919 r. operacji, która doprowadziła do zdobycia Mołodeczna, Mińska, Borysowa i Bobrujska. Do jesieni 1919 r. wojska polskie wyszły na Autę i Berezynę, czyli w sumie niedaleko Smoleńska. Sukcesy wynikały z tego, że cała uwaga Armii Czerwonej skupiona była na Denikinie. Smoleńsk jest nazywany często bramą do Moskwy. Czy nie był to dobry moment na zrealizowanie koncepcji Piłsudskiego? Lub wręcz przeciwnie – na zawarcie pokoju i utrzymanie tej linii? Późnym latem 1919 r. doszło do pewnej formy rokowań pokojowych pod auspicjami Czerwonego Krzyża. Odbywały się one w Białymstoku, Białowieży, ale głównie w Mikaszewiczach na Polesiu, gdzie Marchlewski, jako przedstawiciel Moskwy, parł do zawarcia pokoju. Bolszewicy potrzebowali go, by skoncentrować Armię Czerwoną do walki z Denikinem. Jednak kpt. Ignacy Boerner, wysłannik Piłsudskiego, doprowadził do fiaska tych rokowań. Moskwa oczywiście wykorzystała to jako oręż propagandowy, niemniej Piłsudski zdecydował wówczas, by wojsko polskie zatrzymało się na rubieżach, które zajęło i nie szło dalej. To było sygnałem dla Armii Czerwonej, że może przerzucić część żołnierzy przeciw Denikinowi, którego ostatecznie pokonano pod Orłem, zaledwie 150 km od Moskwy. Dlaczego Piłsudski na to pozwolił? Denikin mógł przecież zająć Moskwę, gdyby bolszewicy musieli walczyć na dwóch frontach? Problem w tym, że Denikin był zdecydowanym nacjonalistą, nastawionym jeszcze bardziej antypolsko niż Lenin. Dla niego Polska nie istniała w ogóle, a jeśli już, to tylko jako ziemie Księstwa Warszawskiego. Piłsudski chcąc wyeliminować takiego przeciwnika, pozwolił, by 60 tys. czerwonoarmistów poszło przeciwko Denikinowi. Mimo stawianych mu zarzutów uważam, że miał tu zmysł polityczny.

Continue reading...