Po dekadach rozwiązań pomostowych Polsce został ostatni okręt podwodny. Ma prawie 40 lat i sukcesem jest to, że może bezpiecznie się zanurzyć. Ze ścianą już się zderzyliśmy kilka lat temu, ale teraz znów usłyszeliśmy kolejną ‘honorową’ obietnicę, że na pewno już w 2025 roku podjęte zostaną decyzje.
Obietnica odnośnie programu Orka, czyli nabycia nowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej, padła w czwartek w Gdyni na obchodach Święta Marynarki Wojennej. 106 lat po tym jak marszałek Józef Piłsudski wydał dekret o utworzeniu polskiej floty, nad morze zajechał między innymi prezydent Andrzej Duda i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Obaj wygłosili tradycyjne i standardowe przemówienia o tym, jak to Bałtyk jest ważny dla Polski, jak ważna jest marynarka wojenna i służba w jej szeregach.
REKLAMA
Zobacz wideo
Wypatrujcie Orki w 2025 roku
Jedyne słowa, które przy sporej dozie dobrej woli można nazwać konkretem, wypowiedział minister. Oznajmił, że jeszcze do końca tego roku ma zostać podpisana umowa na zakup dwóch okrętów pomocniczych Ratownik, a w przyszłym na nowe okręty podwodne Orka i modernizację okrętu patrolowego Ślązak. Pierwsza i trzecia są istotne, ale nie dotyczą kluczowych możliwości marynarki wojennej. Druga owszem i to takiej, która od lat jest w stanie zawałowym. Szkopuł w tym, że politycy również od lat dużo mówią, ale niewiele z tego wynika.
Jeszcze przed uroczystością wśród dziennikarzy branżowych krążyły plotki, że w piątek może paść jakaś ważna deklaracja. Spekulowano o możliwości ogłoszenia przetargu i wskazaniu, od jakich firm oraz państw możemy chcieć kupić nowe okręty podwodne. Pisał o tym otwarcie portal Defence24.pl. Teoretycznie na stole są oferty od całej palety dostawców. Od najbliższych w Niemczech i Szwecji, po dalszych we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Włoszech, po najdalszych w Korei Południowej. W ostatnich miesiącach firmy z tego ostatniego państwa stały się szczególnie aktywne w promowaniu swojego rozwiązania, choć w przeszłości liczyła się najbardziej trójca francusko-niemiecko-szwedzka.
Skończyło się jednak raczej ogólnikową deklaracją ministra. – Uczynimy wszystko, aby w przyszłym roku podpisać umowę na dostawy nowoczesnych okrętów podwodnych. Obecnie trwają negocjacje, które pozwolą nam wyłonić najlepszą ofertę – powiedział Kosniak-Kamysz. Stwierdził przy tym, że jest to « sprawa honoru ». Problem w tym, że podobnych deklaracji już trochę było, a sytuacja Dywizjonu Okrętów Podwodnych, jak była, tak jest bardzo zła. Żeby nie powiedzieć katastrofalna.
Polskie okręty podwodne się kończą. Nowych nie widać Pomost na pomoście donikąd
O ile w kategorii okrętów nawodnych udało się zacząć program Miecznik, który ciągle jest realizowany, to jeśli chodzi o okręty podwodne, mamy festiwal analiz, deklaracji i pustosłowia. Ostatnia odsłona to ponowne rozpoczęcie programu w 2023 roku i ponowne rozpoczęcie analiz. Choć formalnie to samo zaczęto robić jeszcze w 1997 roku. Jednocześnie nasza ostatnia jednostka tego rodzaju, ORP Orzeł, jest sztucznie podtrzymywana przy życiu. Ma już prawie 40 lat, nigdy nie przeszła głębszej modernizacji, a jej utrzymywanie bez żadnej współpracy z Rosją jest problematyczne.
O konieczności zakupu nowych okrętów podwodnych wiadomo od dekad. Można wręcz powiedzieć, że zaniechania w tym zakresie ciągną się od lat 80. Pierwotnie planowano zakupić do 4 nowych okrętów podwodnych radzieckiego projektu 877E (oznaczenie NATO Kilo). W latach 80. była to bardzo nowoczesna konstrukcja z dużymi możliwościami. Jej zmodernizowane warianty są produkowane do dzisiaj i długo uchodziły za jedne z lepszych okrętów podwodnych z napędem konwencjonalnym. Kiedy więc w 1986 roku podniesiono banderę na ORP Orzeł, flota PRL po raz pierwszy otrzymała nową i nowoczesną jednostkę tej klasy. I jak się okazuje, było to ostatnie takie wydarzenie na dekady. Zakup kolejnych trzech anulowano z uwagi na zapaść gospodarki Polski Ludowej.
W zamian zaczęła się prowizorka, która trwa do dzisiaj. W latach 1987 i 88 przejęto od floty ZSRR dwa używane okręty podwodne projektu 641 (oznaczenie NATO Foxtrot), zbudowane w latach 60. ORP Wilk i ORP Dzik. Miały być tymczasowym rozwiązaniem pozwalającym zachować doświadczone załogi z wycofywanych 4 jeszcze starszych jednostek projektu 613 (NATO Whiskey). Oba były już dość wysłużone i o ograniczonych możliwościach bojowych. Posłużyły do 2003 roku. Ponieważ w realiach budżetu MON przełomu wieków szans na nowych towarzyszy dla ORP Orzeł ciągle nie było, podtrzymano prowizorkę. Zamiast tymczasowych, pomostowych dwóch « foxtrotów », przejęto od Norwegii pięć równie wiekowych, ale zmodernizowanych i w znośnym stanie, małych okrętów podwodnych typu Kobben (niemiecki typ 207). Zmiana warty prowizorek nastąpiła w latach 2002-03.
Kobbeny miały posłużyć do kilkunastu lat, w trakcie których miały zostać zakupione nowe okręty podwodne. Jak wiemy, wyszło z tego nic. Od 2012 roku formalnie trwa program Orka. Przeżywał już różne wzloty i upadki, zmiany koncepcji, różnych faworytów i nawet deklaracje (w 2017 roku ówczesny szef MON Antoni Macierewicz), że decyzje o zakupie właściwie podjęto. Okrętów nadal nie ma. Wszystkie Kobbeny w 2021 roku wycofano ze służby. Jeden z nich stoi już jako obiekt muzealny przy Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.