— Powrót zimnowojennego klimatu utrudnia relacje z Rosją — powiedział Barack Obama, ustępujący prezydent USA, podczas swojej ostatniej konferencji prasowej w Białym Domu. Zapowiedział też, że będzie zabierał publicznie głos, jeśli administracja Trumpa podejmie działania zagrażające amerykańskim wartościom.
Obama ocenił, że prezydent Władimir Putin doprowadził do eskalacji antyamerykańskiej retoryki w Rosji. Przypomniał, że sankcje, jakie USA nałożyły na Moskwę, były reakcją na atak Rosji na suwerenność i niezależność Ukrainy. — Sądzę, że w interesie Ameryki i świata leży, abyśmy mieli konstruktywne relacje z Rosją — dodał. Obama będzie patrzył Trumpowi na ręce
Prezydent Obama zapowiedział, że po zaprzysiężeniu jego następcy, Donalda Trumpa, chce unikać komentowania polityki, ale zabierze głos, jeśli zagrożone będą fundamentalne amerykańskie wartości.
Chodzi m.in. o zapowiedź deportacji wszystkich nielegalnych imigrantów z US A, których liczbę szacuje się na 11 milionów. Prezydent odniósł się do tzw. dreamers, czyli około 700 tys. osób w wieku kilkunastu lub dwudziestu kilku lat, które zostały nielegalnie przywiezione do USA jako dzieci i którym Obama przyznał na mocy dekretu prezydenckiego z 2012 roku czasową ochronę przed deportacją oraz pozwolenia na pracę.
«Dreamersi» mimo swego nielegalnego statusu ujawnili się, by otrzymać ochronę i płacić podatki. Otrzymali karty ubezpieczenia społecznego, czyli są w federalnej bazie danych, więc służbom imigracyjnym bardzo łatwo byłoby te osoby namierzyć i deportować. Obama już wcześniej apelował do prezydenta elekta Donalda Trumpa, by tego nie robił.
WARTO WIEDZIEĆ:
Pożegnalne przemówienie Baracka Obamy. » Yes we can , yes we did «
