Home Polish Polish — mix Szerszy kontekst tragedii w Rybniku, gdzie 32-latek zmarł przed szpitalem? Pacjenci nie...

Szerszy kontekst tragedii w Rybniku, gdzie 32-latek zmarł przed szpitalem? Pacjenci nie mają wątpliwości

385
0
SHARE

NewsHubAmbulans • GraphicStock Damian Maliszewski 23 stycznia 2017 K to jest winny śmierci 32-latka pod rybnickim szpitalem? I czy ten przypadek, to odosobniona historia? Przyjrzałem się sprawie z bliska. Wnioski nasuwają się same.
Od jakiegoś czasu czarne chmury zbierają się nad szpitalem w Rybniku i absolutnie nie chodzi o smog, który mieszkańcom miasta daje się we znaki. Szpital ten nigdy nie cieszył się zbytnim uznaniem wśród pacjentów, choć jak sami przyznają, w ostatnich latach poziom opieki i stosunek personelu do chorych uległ znacznej poprawie. Potwierdzam. Sprawdziłem.
Niemniej rzecznik rybnickiego szpitala Michał Sieroń znowu ma sporo pracy.
Piętrzą się pytania dziennikarzy, bo i postępowań wyjaśniających jest w ostatnim czasie dużo. Niestety odpowiedzi pana rzecznika bywają lakoniczne, zbywające, a w najgorszym wypadku w ogóle ich nie udziela.
W piątek 20 stycznia 2017r. Około godziny 19.00 na Szpitalny Oddział Ratunkowy przy ulicy Energetyków w Rybniku zgłosił się 32-latek z bólem w klatce piersiowej.
Rodzina twierdzi, że został odesłany do domu z podejrzeniem zapalenia oskrzeli. Przepisano mu receptę min. z syropami na kaszel. Kilka minut później, po wyjściu ze szpitala, około 100 metrów od budynku, 32-latek upadł na ziemię.
Nieprzytomnego mężczyznę po długich poszukiwaniach znalazł jego brat. Wezwano pogotowie, ale reanimacja nie przyniosła skutku. Zmarł. Tu można przeczytać więcej o tej tragicznej historii.
Zdaniem bliskich, lekarz mógł postawić błędną diagnozę.
Sprawę tajemniczej śmierci bada policja i prokuratura. Śledczy zabezpieczyli już min. dokumentację medyczną. Nasuwa się pytanie, czy tej śmierci można było uniknąć?
Okazuje się, że to nie pierwsza historia w tym roku z udziałem rybnickiego szpitala w roli głównej. Dokładnie dwa dni przed zgonem 32-latka, lokalna rozgłośnia Radio 90 FM informowała o dramatycznych scenach, jakie rozegrały się 17.01.2017 na tym samym Szpitalnym Oddziale Ratunkowym.
Jak możemy przeczytać na stronie internetowej radia, pacjenci przez wiele godzin pozostawieni byli sami sobie. “Kompletny brak zainteresowania kimkolwiek! Kimkolwiek! Można umrzeć tutaj. ”
Relacjonuje jeden ze świadków, opisując sceny, jak to pacjenci pukali do wielu pokoi szukając lekarzy. Niestety nikogo w nich nie było. Starsze osoby wymagające natychmiastowej pomocy czekały wiele godzin słaniając się na nogach, opisuje świadek.
Wspomniany wcześniej rzecznik Michał Sieroń tę sprawę i długi czas oczekiwania tłumaczył smogiem i brakiem miejsc na oddziale internistycznym, a także tym, że według niego, wielu pacjentów powinno być obsłużonych przez lekarzy w przychodniach.
Szpital po sprawie i zainteresowaniu mediów wydał oświadczenie na swojej stronie internetowej z prośbą, aby pacjenci anonimowo wrzucali do urny znajdującej się w placówce swoje opinie na temat obsługi na tamtejszym SOR. Chociaż tyle. Tylko jest mały problem.
Nie wiem, czy pan rzecznik i inni rzecznicy w innych placówkach zdają sobie sprawę z tego, że na nocnych dyżurach, w przychodniach, zaspani lekarze, nie mając odpowiedniego sprzętu diagnostycznego, nie chcą brać odpowiedzialności za zdrowie i życie pacjentów w poważniejszych przypadkach i dlatego kierują ich na SOR. Tam jak wiadomo można przeprowadzić natychmiastową, specjalistyczną diagnostykę, w tym także laboratoryjną. Bywa, że lekarze pierwszego kontaktu popadają w rutynę. Nie dokształcają się.
Przykład z przychodni w jednej z dzielnic Rybnika. Sprawa również sprzed kilku dni.
Lekarz 54-letniej pacjentce z silnymi bólami ręki i opuchniętymi, zniekształconymi mięśniami, zalecił maść przeciwbólową stawiając diagnozę, że to reumatyzm. Pacjentka czując, że lekarz się myli, z bólem ręki pojechała do innego miasta, do prywatnej kliniki zrobić odpłatnie, kosztowne badanie rezonansem magnetycznym i skonsultować się z również prywatnie z ortopedą.
Okazało się, że ma płyn w mięśniach i poważnie uszkodzone ścięgna. Czeka ją wielotygodniowa rehabilitacja.
Może gdyby została skierowana na SOR, uniknęłaby wysokich opłat za prywatne badania i wizytę w klinice? Ale myliłby się ten, kto pomyślałby, że to koniec feralnych zdarzeń w rybnickiej służbie zdrowia.
Tydzień wcześniej, dokładnie 13.01.2017r. osobiście wysłałem maila do dyrekcji osławionego już rybnickiego szpitala, a także jego rzecznika w sprawie 16-latki leżącej na tamtejszym oddziale pediatrycznym. Nastolatka przyjęta na oddział po trzykrotnej utracie przytomności i silnym uderzeniu w głowę, z ciśnieniem 90/50, nieustannie skarżyła się na bóle głowy.
Przez cały pobyt w szpitalu dziecko nie zostało skonsultowane z neurologiem, ani nie zrobiono dziewczynce tomografii głowy. Matka dziecka pytała lekarzy o badania głowy. Usłyszała, że sprzęt jest zepsuty, a neurolog dziecięcy nie dojechał, więc konsultacji z neurologiem nie będzie.
W piątek 13.01 rano podjęto decyzję o wypisaniu nastolatki ze szpitala z rozpoznaniem, że to bóle migrenowe i zbyt szybki wzrost jak na jej wiek.
Tego dnia, niespełna godzinę po mojej interwencji u rzecznika, nastolatka zatelefonowała do rodziców, że jednak nie zostanie wypisana ze szpitala i, że ordynator prosi matkę dziecka o jak najszybsze spotkanie i rozmowę.
Chwilę wcześniej otrzymałem odpowiedź od rzecznika Michała Sieronia, że od razu po moim zgłoszeniu wdrożono postępowanie wyjaśniające.
Lekarz tego samego dnia zapewnił matkę, że pacjentce zostaną zrobione dodatkowe badania. Nasuwa się pytanie, dlaczego dopiero wtedy?
Przecież nie trzeba być po studiach medycznych, żeby wiedzieć, że jeśli ktoś trzykrotnie traci przytomność, uderzy się w głowę i ma bardzo niskie ciśnienie, to powinno się natychmiast zrobić prześwietlenie tej głowy. Tym bardziej jeżeli sprawa dotyczy dziecka.
W piątek sprowadzono neurologa z oddziału dla dorosłych, który obejrzał dziecko. Dwa dni później w poniedziałek, nieletniej pacjentce zrobiono tomografię głowy. Tomografia wykazała, że dziewczynka ma w głowie torbiel. Wprawdzie, jak zapewnił ordynator, niegroźną, ale jednak. Bez tomografii, rodzice dziecka o torbieli nic by nie wiedzieli.
W dniu w którym odbyła się tomografia, otrzymałem co najmniej zaskakującą odpowiedź od rzecznika rybnickiego szpitala, który napisał, że po przeprowadzonym postępowaniu wyjaśniającym w sprawie, stwierdzono, iż moje zarzuty pod adresem szpitala są nieuzasadnione, a tomograf działa. Hmm. Czy trzeba było interwencji dziennikarskiej, żeby zadziałał?
Zadałem więc ponowne pytania rzecznikowi, dlaczego w piątek 13.01 rano lekarz chciał wypisać dziecko z diagnozą “migreny”, ale po interwencji rzecznika postanowił dziecko zostawić na oddziale. I co się stało, że tego samego dnia ściągnięto z oddziału dla dorosłych neurologa, aby skonsultował pacjentkę, a dwa dni później zrobiono jej tomografię, która jednak coś wykazała?
Pan Rzecznik na te pytania już mi nie odpowiedział. Ale rozumiem, że teraz szpital ma większe zmartwienia, jak wyjaśnienie śmierci 32-latka.
Opisane sytuacje w świetle tragicznych wydarzeń, które miały miejsce kilka dni później, 19.01 gdzie 32-latek w tajemniczych okolicznościach umiera pod szpitalem, każą zadać pytanie o jakość świadczonych usług medycznych nie tylko w Rybniku, ale w Polsce w ogóle i, czy odpowiedzi szpitala w takich sytuacjach “Pana zarzuty są bezpodstawne, w dokumentacji wszystko się zgadza” w świetle tylu niejasności i zeznań świadków, nie przynoszą szpitalom odwrotnego skutku do zamierzonego, bo jestem przekonany, że słowa “Przepraszamy, już naprawiliśmy błąd” , w wielu przypadkach załatwiłyby sprawę, bez dalszych konsekwencji prawnych i medialnych.

Continue reading...