Rosyjskie MSZ ogłosiło tę nominację w sobotę. Zadaniem amerykańskiego aktora z rosyjskim paszportem będzie ‘naprawa stosunków między Rosją i Stanami Zjednoczonymi w sferze humanitarnej, w tym współpracy w kulturze, sztuce i wymianie młodzieży’.
Ministerstwo spraw zagranicznych wyjaśniło, że Seagal nie będzie otrzymywał wynagrodzenia, a jego stanowisko jest podobne do ambasadora dobrej woli ONZ.
W całej sprawie dziwić może jedynie użycie słowa „humanitarny”, mało adekwatnego zarówno w odniesieniu do problemów w relacjach Moskwa – Waszyngton, jak i do etatowego mordobijcy Hollywoodu. Poza tym nominacja jest nie tylko logiczna, ale wręcz oczekiwana.
Chyba żaden Amerykanin nie ma lepszego dojścia do rosyjskich przywódców od Stevena Seagala. Jego rusofilizm został doceniony w 2016 r. obywatelstwem Rosji. Zafascynowany Putinem
To jego trzecia życiowa fascynacja, po Japonii i Tybecie. Ale wydaje się, że zafascynowała go nie tyle Rosja, ile jej prezydent Władimir Putin. Obaj są równolatkami i dzielą zainteresowanie sztukami walki: Rosjanin jest dżudoką, Amerykanin ma czarny pas w aikido.
