Wydarzył się prawdziwy cud! Dwa dni po katastrofie na jeziorze Wiktorii w Tanzanii ratownicy pracujący na miejscu usłyszeli pukanie dochodzące z wraku. Okazało się, że wewnątrz jest żywy mężczyzna, który przeżył katastrofę. Udało mu się to, bowiem w momencie gdy prom szedł na dno znalazł kieszeń z powietrzem i schronił się w kadłubie.
Dramat rozegrał się 21 września w pobliżu wyspy Ukara. Statek był przeładowany, dlatego w ekspresowym tempie zatonął gdy tłum zgromadzony na pokładzie przesunął się na jedną stronę w momencie próby zacumowania. Promem podróżowało 400 osób, choć jego dopuszczalna ładowność była aż czterokrotnie mniejsza. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w katastrofie zginęło przynajmniej 170 osób. Niestety, liczba ta może jeszcze wzrosnąć, bo z wody wyławiane są kolejne zwłoki.
O sporym szczęściu może jednak mówić inżynier Alphonce Charahani, którego na pokładzie zatopionego statku odnaleziono 2 dni po zdarzeniu. Ocalał, bo gdy przeładowany prom się przewrócił, on zamknął się w niewielkim pomieszczeniu na pokładzie. Udało mu się przeżyć dzięki kieszeni z powietrzem.
Wierzył, że ktoś go uratuje, dlatego nieustannie, z całych sił uderzał w kadłub. W końcu ratownicy go usłyszeli. Gdy spotkali się z mężczyzną nie mogli uwierzyć, że ktoś jeszcze przeżył katastrofę. Ocalały pasażer trafił pod opiekę lekarzy. Jego życiu nic nie zagraża.
Zobacz także:
Katastrofa promu. Setki osób pod wodą
El Faro został odnaleziony? Tam są ciała Polaków
