Домой Polish — mix Wojna w Strefie Gazy. "Netanjahu boi się, że stanie przed sądem"

Wojna w Strefie Gazy. "Netanjahu boi się, że stanie przed sądem"

107
0
ПОДЕЛИТЬСЯ

Benjamin Netanjahu ma osobiste powody, by przeciągać wojnę z Hamasem — mówi Maciej Kozłowski. W rozmowie z Wirtualną Polską były ambasador RP w Izraelu wskazuje, że premier stał się zakładnikiem nacjonalistycznych
Minęło pół roku od 7 października, kiedy to bojownicy z Hamasu zaatakowali przygraniczne kibuce i izraelskie miasteczka oraz festiwal muzyczny Nova. Hamas był brutalny: zabijali całe rodziny, dochodziło do gwałtów. Tylko pierwszego dnia zginęło 1200 Izraelczyków, a ponad 200 zostało uprowadzonych. W odpowiedzi Siły Obronne Izraela uderzyły na Strefę Gazy.
Jak podają źródła palestyńskie, dotychczas zginęło 33 tysiące ludzi. Izrael twierdzi, że wśród zabitych jest 12 tysięcy terrorystów z Hamasu i że straty wśród cywilnej ludności są tak duże, bo Hamas chowa się w obiektach cywilnych. Równocześnie rząd Izraela jest powszechnie krytykowany za doprowadzenie do katastrofy humanitarnej w Strefie Gazy. Przez Izrael przetoczyły się wielotysięczne demonstracje z żądaniem zawieszenia broni i negocjacji z Hamasem w sprawie uwolnienia zakładników.
Poza problemami wewnętrznymi Izrael jest także zagrożony przez proirański Hezbollah z Libanu, proirańskie bojówki syryjskie oraz irackie, a teraz także uderzenie z Iranu. Teheran miałby dokonać akcji odwetowej za nalot na irański konsulat w Damaszku, który Izrael przeprowadził 1 kwietnia.
W piątek «Wall Street Journal», powołując się na «osobę zaznajomioną ze sprawą», doniósł, że Iran może zaatakować w ciągu 24-48 godzin. Z kolei źródła irańskie poinformowały agencję Reutera, że Teheran zasygnalizował Waszyngtonowi, że nie będzie działał pochopnie, a odwet przybierze formę mającą na celu uniknięcie poważnej eskalacji. Jeśli Teheran rzeczywiście spełni swoje zapowiedzi, istnieje niebezpieczeństwo, że konflikt mógłby się rozlać na cały region. W piątek wieczorem Hezbollah wystrzelił z Libanu serię rakiet w kierunku północnych terenów Izraela.
Czy irańskie groźby zostaną spełnione? Czy i kiedy Izrael zdecyduje się na wejście do kolejnego miasta w Strefie Gazy, czyli Rafah, w poszukiwaniu bojowników Hamasu? Czy ta wojna może się wkrótce skończyć? Rozmawiamy o tym z Maciejem Kozłowskim, byłym ambasadorem Polski w Izraelu.
Sebastian Łupak: Jak długo może trwać wojna w Strefie Gazy?
Maciej Kozłowski, ambasador RP w Izraelu w latach 1999-2003: Wizja pesymistyczna to wojna tląca się jeszcze przez długie miesiące czy nawet lata.
A optymistyczna?
Zawieszenie broni, które będzie ewaluowało w stan trwałego pokoju. Warunkiem do tego byłoby stopniowe wycofanie się wojsk izraelskich ze Strefy Gazy i próba zbudowania tam cywilnej administracji. W jej budowaniu mogłyby wziąć udział siły międzynarodowe czy umiarkowane kraje arabskie, jak np. Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Która z tych opcji wydaje się bardziej realistyczna?
Na to pytanie chyba nikt nie potrafi teraz udzielić kategorycznej odpowiedzi. Chwilowo Izrael oszczędza siły. Wycofał się z miasta Chan Junis, stara się odizolować północ od południa Gazy i nie dopuścić do tego, aby bojownicy Hamasu przenikali do ruin miasta na północy. Pod ogromną presją amerykańską i światową Izrael zgodził się także na zintensyfikowanie pomocy humanitarnej dla głodujących i chorych. Otworzył dwa przejścia graniczne z Gazą: Kerem Shalom i Erez. Zgodził się także na otwarcie portu Aszdod i przyjmowanie w nim statków z pomocą humanitarną dla Gazy.
Z drugiej strony rząd Benjamina Netanjahu zapowiedział nieunikniony atak na miasto Rafah na południu Strefy Gazy, w którym w namiotach koczuje ponad milion uchodźców, a między nimi ukrywają się bataliony Hamasu. Obecne ruchy Izraela wskazywałyby więc raczej na kupowanie czasu przed kolejnym krwawym natarciem, a nie na poszukiwanie pokoju?
Nie wiemy, czy do ataku na Rafah dojdzie. Miejmy nadzieję, że nie. Przestrzegają przed tym Stany Zjednoczone. Przed atakiem musiałaby bowiem nastąpić ewakuacja ludności cywilnej z Rafah: to jest ponad milion ludzi. Nie ma ich gdzie ewakuować, bo na południe jest już tylko granica z Egiptem, a Egipt nie godzi się na masowy napływ Palestyńczyków na swoje terytorium. Sytuacja jest nie do rozwiązania. Pamiętajmy też, że ta ludność cywilna to żywa tarcza dla Hamasu, który wciąż sprawuje tam władzę. Oni zrobią wszystko, żeby uniemożliwić ewakuację cywilów z Rafah.
Z kolei radykałowie Izraelscy będą na ten atak nalegać, ale to będzie oznaczało wyrok śmierci na zakładników izraelskich pozostających w rękach Hamasu. Miejmy nadzieję, że opozycja w Izraelu powstrzyma Netanjahu przed skazaniem własnych zakładników na śmierć. 
Główny problem polega na tym, że nie wiemy, jaką wizję ma Netanjahu na zakończenie tej wojny. Jej ostateczne cele nie zostały dostatecznie jasno sprecyzowane.
Netanjahu zapowiadał, że chce uwolnić wszystkich zakładników, ale przede wszystkim ostatecznie zniszczyć Hamas.
Te dwa cele wzajemnie się wykluczają. Uwolnienie żywych zakładników możliwe jest tylko poprzez jakieś porozumienie z Hamasem. Ponadto Hamas to nie tylko bojownicy czy organizacja militarna. To także cała ideologia walki o niepodległe państwo palestyńskie. W Gazie mieszka 2,3 mln Palestyńczyków, w tym kilkaset tysięcy młodych ludzi, których ta wojna na pewno zradykalizowała. Oni wkrótce będą gotowi sięgnąć po broń. I nieważne czy to będzie Hamas, czy Islamski Dżihad, czy organizacja o innej nazwie.
Były premier Izraela Naftali Benett mówi, że III Rzeszę zniszczono zdobywając Berlin, a po drodze zabijając nazistów z Wehrmachtu i SS. Izrael podobnie myśl o Hamasie – trzeba ich zlikwidować fizycznie, a wraz z nimi zniknie ideologia.
Po okupacji Niemiec wielu kluczowych nazistów osadzano w więzieniach. Owszem, byli tacy — nieliczni — których skazano na śmierć, ale wszyscy stawali przed sądami. Nie było jednak takiej sytuacji, żeby Alianci wkroczyli do Niemiec i mordowali wszystkich, którzy sprzyjali NSDAP.
Poza tym Niemcy były po wojnie podzielone i okupowane przez siły alianckie do 1949 roku.

Continue reading...