Twórcy „Smoleńska” na pewno nie marzyli o takich sukcesach. Poświęcony katastrofie prezydenckiego samolotu obraz zdobył siedem statuetek Węży, „nagród” dla najgorszych polskich filmów roku. Znalazła się wśród nich także najważniejsza statuetka. Wielki Wąż.
„Smoleńsk”, sztandarowa produkcja „dobrej zmiany”, był w tym roku absolutnym faworytem szóstej edycji Węży. Dostał aż 17 nominacji w 13 kategoriach. Znawcy kina zastanawiali się czy pobije niechlubny rekord liczby zdobytych nagród ustanowiony w 2013 roku przez „Kac Wawę”. Udało się go zaledwie wyrównać, co biorąc pod uwagę liczbę nominacji jest plonem nader skromnym. Producenci filmu i tak nie mogą być jednak zadowoleni. W uzasadnieniu przyznania „Smoleńskowi” Wielkiego Węża dla najgorszego filmu roku napisano, że dostał go „za powrót do kina socrealistycznego w jego najczystszej postaci (tylko z odwróconymi biegunami)”.
Obraz w reżyserii Antoniego Krauzego, choć bez wątpienia faworyt, miał jednak mocną konkurencję. „Akademia miała bardzo trudny wybór, bowiem o tytuł najgorszego filmu roku rywalizowały także „#wszystkogra”, „Gejsza”, „Historia Roja” i „Kobiety bez wstydu” – napisali oświadczeniu twórcy Węży. Ostatecznie składająca się z około 200 osób (dziennikarzy, twórców, animatorów kultury i innych osób) akademia zdecydowała się wyróżnić film o katastrofie.
