Home Polish Polish — mix Od niewolnictwa po walki uliczne. Migranci przechodzą przez piekło nim dotrą do...

Od niewolnictwa po walki uliczne. Migranci przechodzą przez piekło nim dotrą do Europy

302
0
SHARE

Migranci z Afryki przechodzą gehennę nim dotrą do Europy. Wobec nich stosowana jest przemoc, tortury, popadają w niewolę. W samej Libii na przerzut na Stary Kontynent czeka około 700 tysięcy ludzi
Od niewolnictwa po walki uliczne. Migranci przechodzą przez piekło nim dotrą do Europy
Migranci z Afryki przechodzą gehennę nim dotrą do Europy. Wobec nich stosowana jest przemoc, tortury, popadają w niewolę. W samej Libii na przerzut na Stary Kontynent czeka około 700 tysięcy ludzi.
Młody migrant z Ghany zdążył już przeżyć koszmar. Obrabowano go przystawiając mu broń do głowy, porwano, torturowano i zostawiono na pustyni na pewną śmierć. Nie zginał. Sprzedano go więc w niewolę.
25-letni Abdulaziz przekroczył długą, pustynną granicę Libii i Nigru w 2015 roku. Od tej chwili znalazł się na łasce uzbrojonych przemytników i członków różnych milicji. W ciągu ostatniego roku przemoc wkroczyła w jego życie w jeszcze większym natężeniu. W Libii lukratywny proceder przemytu ludzi przekształcił się w tym czasie w pełni rozwinięty handel niewolnikami.
Setki tysięcy migrantów, którzy jak Abdulaziz wybrali się do Libii, by zarabiać na życie lub dostać do pontonów płynących w stronę Europy, tkwi dzisiaj w piekle, gdzie wielokrotnie handlują nimi konkurencyjne gangi.
– Przez rok byłem niewolnikiem w Al-Katrun – mówi Abdulaziz. To niewielka miejscowość na południowym wschodzie Libii. Ten były nauczyciel siedzi teraz ze skrzyżowanymi nogami w ośrodku, gdzie tymczasowo przebywają nielegalni migranci. Obok przechadza się strażnik z kałasznikowem. Libijska straż przybrzeżna zatrzymała Abdulaziza, gdy usiłował dostać się do pontonu płynącego w stronę Włoch.
W Libii migrantki stawiające opór są gwałcone. Jedna z nich mówi, że dwukrotnie zgwałciło ją ośmiu mężczyzn
Leżące przy głównej drodze biegnącej miedzy Nigrem, Czadem a Libią Al-Katrun stało się centrum przemytu ludzi. – Najpierw porwała mnie tu jakaś grupa. Pobili mnie tak mocno, że do dziś mam na ciele rany, także ślady tortur. Nie mogłem zapłacić tyle, ile żądali. Sprzedali mnie więc za 5 tys. dinarów. [550 funtów po kursie czarnorynkowym] Człowiek, którym mnie kupił prowadził własny biznes. Stałem się jego niewolniczym pracownikiem. Po roku w przypływie współczucia pozwolił mi jednak udać się na północ – wspomina Abdulaziz.
Planował zostać w Libii i znaleźć pracę. Jednak z obawy o życie przedostał się do Włoch. W ogromnym pontonie razem z nim płynęło 117 osób. 20 km od libijskich brzegów tuż przed wodami międzynarodowymi zatrzymała ich libijska straż przybrzeżna. Na nic nadzieję, że wyciągnie ich któraś z jednostek organizacji pomocowych i przetransportuje do Włoch
Czytaj więcej:
Libia od dawna stanowi kraj tranzytowy dla chcących za wszelką cenę dostać się do Europy migrantów i uchodźców. W przeszłości ludzie uciekający przed wojną i ubóstwem w Afryce, Bliskim Wschodzie czy Południowo-Wschodniej Azji płacili za wszystkie kolejne odcinki przeprawy. Gdy jednak trzy lata temu kraj znowu stoczył się w otchłań wojny domowej przemyt zaczął kwitnąć. W dzisiejszej Libii nikt nie jest w stanie nikomu zapewnić bezpieczeństwa. Wielu przemytników szybko doszło więc do wniosku, że podwoją zyski traktując migrantów jak niewolników, a nie klientów.
W tym roku do Włoch wyruszyło drogą morską wyruszyło z tego kraju ponad 97850 osób. To i tak o wiele mniej niż w tym samym okresie rekordowego 2016. ONZ szacuje, że w Libii wciąż przebywa co najmniej 700 tys. migrantów.
W kwietniu Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) ostrzegła przed „rynkami niewolników” rozwijającymi się w położonym w odległości 800 km na południe od Trypolisu i stanowiącym centrum przemytu ludzi mieście Sabha. Eksperci IOM stwierdzili, że w różnych magazynach jako zakładników przetrzymywano tam przynajmniej 100 migrantów. Bito ich i poddawano torturom. Wszystko by wymusić okup od rodzin.
Dziś handel niewolnikami rozlewa się już po całym kraju. „The Times” rozmawiał z ponad tuzinem migrantów. Opisują oni jak wiele razy sprzedawano ich tylko czekającym na okazję bandytom, szefom gangów i wielu różnym pośrednikom. Mówią o groźnym świecie, gdzie migrantów sprzedaje się małymi grupkami lub przerzuca po kraju w większych grupach liczących po kilkaset osób. Oprawcy torturują ich chcąc wymusić okup od rodzin lub po prostu traktują jako swoich pracowników czy – w przypadku kobiet – niewolnice seksualne.
– Niektóre z nich zabierają do domów, gdzie traktują je jak prostytutki. Zabierają im pieniądze – mówi 26-letnia Nigeryjka, której w czerwcu razem z 21-letnią siostrą udało się dotrzeć do Londynu. Obie porwano w Sabha, gdy próbowały przedostać się na północ do Trypolisu. Przez trzy miesiące trzymano je w odosobnieniu i głodzono. Udało im się uniknąć sprzedania [jako niewolnice] tylko dlatego, że pracujący od trzech lat w Europie ich brat zapłacił porywaczom 800 funtów.
– Ocalałyśmy, bo przebywający we Włoszech brat zapłacił tyle, ile chcieli. Jednak wiele innych dziewcząt zmusza się do prostytucji, aby zarabiały dla przemytników, którzy przedtem je kupili. Najmłodsza miała ledwie 13 lat! Nie możesz nic zrobić, bo kontrolują każdy twój krok – mówi starsza Nigeryjka.
Dodaje, że stawiające opór są gwałcone i torturowane. Jedna z nich 29-letnia kobieta przebywająca w tym samym ośrodku zatrzymań w Tadżura na przedmieściach Trypolisu zwierzyła się jej, że została w Sabha dwukrotnie zgwałcona przez ośmiu mężczyzn. W innym znajdującym się również w stolicy ośrodku miano za „wichrzycielstwo” podpalić dwie dziewczyny.
Handel niewolnikami kwitnie wzdłuż całego wybrzeża, a nie tylko na południu Libii, gdzie w praktyce nie obowiązuje żadne prawo. Lamin Dżamal 21-letni student z Gambii mówi, że odprzedawano go wiele razy. W końcu znalazł się w oddalonym o niemal 200 km od stolicy mieście Bani Walid. Kilku innych migrantów, z którymi rozmawiał „The Times” opisuje, że razem z setkami innych trzymano ich w dużych opuszczonych magazynach, gdzie torturowano dniami i nocami żądając okupu lub zmuszano do pracy.
– Porywano mnie trzy razy. Musiałem zapłacić porywaczom 190 tys. gambijskich dalasi [3 tys. funtów] wspomina Dżamal. – Pierwsza grupa [porywaczy] polewała mnie wodą, a następnie, by uczynić ból jeszcze dotkliwszym, poddawała elektrowstrząsom. Czasem powtarzali to dwa razy dziennie. Miało cię boleć tak, by rodziny szybciej zapłaciły okup.
Mimo że bliscy raz przesłali już okup za Dżamala sprzedawano jeszcze dwukrotnie. W końcu razem z innymi 300 nieszczęśnikami wylądował w opuszczonym magazynie w Bani Walid. – Nie miałem pojęcia jak to działa. Po prostu ktoś mnie zabrał i przewiózł w inne miejsce. Nie wiedziałem, co się dzieje. Z początku zapłaciłem 15 tys. dalasi [260 funtów] za bilet do Trypolisu. Ale jeśli masz pecha, zabiorą ci pieniądze i sprzedadzą dalej – wspomina Dżamal.
Libijskie służby bezpieczeństwa i wywiadu twierdzą, że handel niewolnikami jest zajęciem tak lukratywnym, że najpotężniejsi handlarze chronią swój „towar” przy pomocy uzbrojonej eskorty. W znajdującym się 50 km od Trypolisu miasteczku Sabeaa krzyżują się drogi wiodące do otaczających stolicę plaż. Pracownicy służb bezpieczeństwa narzekają, że w starciach ze świetnie uzbrojonymi handlarzami wciąż rozpaczliwie brak im odpowiedniego sprzętu.
– Czasem w ciąg dnia przez miasteczko przewija się nawet 60 przemytników. Zawsze przekupują kogoś, kto ma później ostrzegać ich o naszym nadejściu. Dysponują też uzbrojoną eskortą. W zbiornikach na wodę o pojemności 40 tys. litrów ukrywają na przykład 100 migrantów. Posiadają też broń przeciwlotniczą – mówi oficer libijskiej służby bezpieczeństwa Walid Khil.

Continue reading...