Home Polish — mix Prof. Antoni Dudek: Kosztowna operacja Jarosława Kaczyńskiego

Prof. Antoni Dudek: Kosztowna operacja Jarosława Kaczyńskiego

426
0
SHARE

Prof. Antoni Dudek: Kosztowna operacja Jarosława Kaczyńskiego – RMF24.pl – “W kręgu “starych PiS-owców” jest gigantyczne niezadowolenie. Przez lata biegali wokół Kaczyńskiego, byli mu wierni, a nie doczekali się uznania” – mówi prof. Antoni Dudek,
Patrząc na aktualne sondaże, tak. Natomiast, czy ona się opłaci w dłuższej perspektywie, czas pokaże. Ceną za rekonstrukcję i zwyżki sondażowe jest jednak kryzys w szeregach PiS. I to kryzys, którego głębokości nie jesteśmy jeszcze w stanie dokładnie określić, ale który jest faktem. Najlepszym tego dowodem jest list prezesa do swoich działaczy. Dla przeciętnego zwolennika PiS, Beata Szydło dużo bardziej nadawała się na premiera niż Mateusz Morawiecki. Moim zdaniem, prezes Kaczyński zyskał w sondażach, ale stracił na swojej pozycji wewnątrz partii. Wykorzystał bardzo dużo posiadanego kapitału politycznego i stąd biorą się apele o zaufanie w liście, wywiadach i przemówieniu podczas styczniowej miesięcznicy smoleńskiej. To pokazuje, że może mieć kłopoty z forsowaniem kolejnych kontrowersyjnych decyzji. To się udało dlatego, że niezależnie od wewnętrznych problemów PiS, prezes Kaczyński ma ciągle olbrzymi autorytet. W tajnym głosowaniu na posiedzeniu komitetu politycznego PiS – 30 na 33 członków zagłosowało zgodnie z wolą prezesa, choć jestem głęboko przekonany, że większość z nich nie podzielała jego opinii, że trzeba dokonywać zmiany szefa rządu. To pokazuje skalę dominacji Jarosława Kaczyńskiego we władzach PiS. Jednak to była kosztowna operacja, choć dokładną cenę poznamy dopiero za jakiś czas. Tak jest od początku. Kult Kaczyńskiego jest jednym z fundamentów tożsamości politycznej Prawa i Sprawiedliwości. Gdyby więc Beata Szydło była wymieniana na Jarosława Kaczyńskiego, to politycy PiS nie mieliby żadnych wątpliwości. Bo nie taki był zamysł jego manewru politycznego. W tym manewrze chodzi, moim zdaniem, głównie o sytuację Polski w UE, a dokładnie o finanse europejskie. Prezes zrozumiał, jak dużym problemem może być projekt kolejnego budżetu UE, nad którym prace właśnie się rozpoczęły. Być może uznał, że może on być dla Polski bardzo bolesny i pojął, że bez tych pieniędzy koniunktura gospodarcza może się załamać. Drugim motywem, o którym mówi otwarcie, jest brak zadowalających postępów w realizacji programu Mieszkanie plus, mającym być głównym kołem napędowym kampanii parlamentarnej PiS w 2019 roku. Dlatego rozejrzał się w swoim otoczeniu za kimś, komu ufa i kto byłby w stanie rozwiązać oba problemy i okazało się, że nikogo takiego nie ma. Który dołączył do drużyny prezesa dopiero po zwycięskich wyborach. Nie mając żadnych zasług dla partii został od razu wicepremierem i ministrem finansów. A że miał to szczęście, że akurat trafił na dobrą sytuację gospodarczą, to prezes najwyraźniej uznał, że z budżetem UE i budownictwem poradzi sobie równie skutecznie jak z uszczelnianiem systemu podatkowego, co jest istotnie jego realnym dokonaniem. Oczywiście, w kręgu “starych PiS-owców” jest gigantyczne niezadowolenie. Przez lata biegali wokół Kaczyńskiego, byli mu wierni, a nie doczekali się uznania. Pierwszy raz w historii mamy do czynienia z sytuacją, że premier zostaje w tym samym rządzie, ale przechodzi na funkcję wicepremiera bez teki. To jest taka honorowa nagroda, z której skorzystała. Powiedzmy sobie szczerze, Beata Szydło dostała piękny gabinet, limuzynę, kierowcę i sekretarkę i może sobie pójść na kawę do minister Rafalskiej i dowiedzieć się, co tam słychać w jej resorcie. Dostała złotą klatkę, w której już nic nie może. Myślę, że tak. Należy oczywiście docenić, że pomogła wygrać PiS wybory, ale jako premier nie zdołała sobie zbudować na tyle silnej pozycji, by przetrwać w chwili, gdy Kaczyński uznał, że nie radzi sobie z zarządzaniem ministrami. Mamy dwa rodzaje premierów – prawdziwi liderzy, jak Miller, Kaczyński, czy Tusk i politycy z rozdania politycznego – jak Szydło, czy Kopacz, a wcześniej Buzek, Belka czy Marcinkiewicz. Ci drudzy z zasady świecą światłem odbitym. Dopiero ją buduje i na pewno nie będzie miał łatwo. Trudno zbudować osobistą pozycję w takiej partii jak PiS, ale jeśli Morawiecki chce przetrwać w polityce dłużej niż dwa lata, to musi ją zdobyć. Inaczej podzieli los Beaty Szydło. Pozycję Morawieckiego określą przede wszystkim najbliższe wybory samorządowe. Jestem ciekaw, kto będzie częściej wspierał kandydatów PiS na prezydentów dużych miast – Mateusz Morawiecki czy Jarosław Kaczyński. Zwykle, na pewnym etapie kampanii, do kandydata przyjeżdża ktoś znaczący z Warszawy, by go wesprzeć. Jesienią zobaczymy, kto do kogo przyjedzie i jakie będą tego efekty. Jeżeli się okaże, że Morawiecki będzie jeździł po kraju i wspierał kandydatów, którzy później wygrają, to będzie to jego znaczący sukces polityczny. Są regiony, zwłaszcza na południu i wschodzie Polski, gdzie jej poparcie może mieć znaczenie. To zresztą i dla niej byłby sposób na odbudowanie pozycji politycznej. Wydaje mi się, że Ziobro przetrwał rekonstrukcję głównie dlatego, że prezes Kaczyński nie chce – na tym etapie – rozwodu z Solidarną Polską. To się jednak może zmienić za kilkanaście miesięcy, przy okazji ustalania list kandydatów na posłów i senatorów w wyborach parlamentarnych w 2019. Może się wtedy okazać, że minister Ziobro jest generałem bez armii. Istotną rolę może tu też odegrać prezydent, który jak wiemy od dawna nie może znaleźć wspólnego języka z szefem resortu sprawiedliwości. Zdecydowanie, choćby dlatego, że oni są sobie bliscy pod względem poglądów. Wzmocnienie Gowina nie jest przypadkiem. To jest dalszy ciąg manewru politycznego w wykonaniu Kaczyńskiego, który ma przynieść poparcie centrowych wyborców. Prezes oczywiście temu zaprzecza, bo to jest dla niego niewygodna interpretacja, ale zarazem mówi otwarcie w jednym z ostatnich wywiadów, że celem wymiany szefa rządu było wygranie wyborów. A skoro tak, to ja się pytam: jakich dodatkowych wyborców może przyciągnąć Morawiecki? Tych z centrum, czy ze skrajnej prawicy? Papierkiem lakmusowym będzie m.in. ostateczny kształt ustawy o szkolnictwie wyższym, która jest pomysłem Jarosława Gowina. Ten projekt odpowiada modernizacyjnemu nurtowi, który symbolizuje też Morawiecki. To także ma służyć przyciągnięciu do PiS centrowych wyborców. Ale jednocześnie jest to cios dla zachowawczego skrzydła Prawa i Sprawiedliwości, które uważa pomysły Gowina za złowrogą kontynuację zmian zapoczątkowanych w czasach rządów PO. Kaczyńskiemu jest to na rękę, bo jeśli takie transfery się nasilą, to Zjednoczona Prawica może się zbliżyć do większości konstytucyjnej jeszcze w tym Sejmie. Zwłaszcza po wyborach samorządowych, jeśli przyniosą klęskę opozycji. Nie ma dla niego zrozumienia, bo w tym środowisku dominuje mentalność, w której jednym z najważniejszych kryteriów oceny jest staż partyjny. Gowin jest w PiS traktowany przez wielu jak “były minister Tuska” i nigdy nie będzie przez nich poważany. Ci ludzie nie potrafią zrozumieć, że tak się dzieje z każdą dużą formacją rządzącą. Ona przyciąga ludzi z różnych stron i kierujących się rozmaitymi motywacjami. Ale oczywiście wciąż ufają prezesowi, że skoro akceptuje Gowina, to widocznie jest w tym jakiś zamysł polityczny. Sprawa senatora Koguta pokazała, że władza prezesa też ma swoje granice. Przecież osobiście przekonywał senatorów w przeddzień głosowania, by wyrazili zgodę na aresztowanie, a jednak ponad 30 osób się wyłamało. To jest, moim zdaniem, akt najdalej posuniętej opozycji w szeregach PiS od czasu secesji Ziobry i Kurskiego w 2011 r. Podejrzewam, że dowody, które im przedstawiono w sprawie senatora uznali za mizerne i być może pomyśleli, że w tej sprawie nie chodzi w ogóle o korupcję, ale krnąbrność senatora Koguta w nowosądeckich strukturach partyjnych. Senator Kogut wszczął tam lokalny rokosz i w związku z tym prezes postanowił go przykładnie ukarać.

Continue reading...