Nord Stream 2 – chyba żaden inny europejski projekt infrastrukturalny nie budzi takich kontrowersji. Gazociąg, który z definicji ma łączyć, podzielił kraje. W tle mamy domniemanego szpiega, apel senatorów USA o zatrzymanie tego projektu, pr
We wtorek niemiecki Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) poinformował o wydaniu zgody na budowę gazociągu Nord Stream 2 w wyłącznej strefie ekonomicznej Niemiec na Bałtyku. Tym samym inwestorzy mają już w Niemczech wszelkie potrzebne zgody. Na Kremlu strzelają więc korki od szampana (a przynajmniej trunek już się mrozi). Więcej o tym pisaliśmy tu:
Nord Stream 2 to coś więcej niż zwykła rura. To klin, który dzieli Unię Europejską. Po jednej stronie są kraje które Rosji niemal bezgranicznie ufają, po drugiej te, które wiedzą, że Moskwa w każdej chwili pod płaszczykiem bliżej niesprecyzowanych problemów może zakręcić gazowy kurek.
Od początku nasz kraj najbardziej przeciwstawiał się budowie gazociągu. Rosjan to z pewnością irytowało, a zarazem próbowali temu przeciwdziałać, stosując różne metody. W tym tygodniu opinię publiczną zelektryzowało zatrzymanie urzędnika jednego z gospodarczych ministerstw Marka W. Miał on przekazywać rosyjskim służbom informacje o planowanych działaniach polskiego rządu wobec budowy gazociągu Nord Stream 2. Rosjanom widocznie bardzo zależało na tym, aby wiedzieć, co się u nas dzieje.
O tym, że Rosjanie w obronie swoich interesów nie zawahają się przed niczym, świadczą wydarzenia z Wielkiej Brytanii, gdzie najpewniej oni, najpewniej zaawansowaną bronią chemiczną zaatakowali swojego byłego agenta Siergieja Skripala, co skończyło wyrzuceniem z UE (w tym Polski) i USA ponad 100 rosyjskich dyplomatów.
