Problemy kadrowe trójmiejskich szpitali. Oficjalnie, lecznice nie chcą o tym mówić, ale nieoficjalnie przyznają, że jest problem. Brakuje lekarzy na oddziałach ratowniczych i porodówkach.
Problemy kadrowe trójmiejskich szpitali. Oficjalnie, lecznice nie chcą o tym mówić, ale nieoficjalnie przyznają, że jest problem. Brakuje lekarzy na oddziałach ratowniczych i porodówkach.
Największe lecznice w Gdańsku i Gdyni zapytaliśmy o to, czy mają jakikolwiek problem z zatrudnieniem lekarzy. Odpowiedzi? Nie ma braków kadrowych. Naszym dziennikarzom udało się jednak spotkać z dobrze poinformowanym pracownikiem jednej z trójmiejskich lecznic. To, co usłyszeliśmy nie napawa optymizmem. – Dramatu nie ma, oddziałom nie grozi zamknięcie z powodu braku lekarzy, choć rzeczywiście jest ich niewielu i trzeba się dobrze nagimnastykować, by ułożyć grafik dyżurów – mówi pracownik szpitala. – W skali od 1 do 6 oceniłbym sytuację na 3+. Chodzi o liczbę lekarzy dostępnych na rynku. Nasi najlepsi specjaliści wyjeżdżają za granicę, a w niektórych specjalizacjach nie mamy większego wyboru. Ciężko jest zatrudnić najlepszych, bo ich po prostu nie ma. Trzeba zatrudniać takich, którzy akurat są dostępni – dodaje.
Efekt? Odbija się to potem na jakości leczenia. To wina zbyt niskiego dofinansowania szpitali, które nie są w stanie zapewnić najlepszym specjalistom warunków, jakich oni oczekują.
Z informacji, do których udało nam się dotrzeć wynika, że największą trudność ze znalezieniem lekarzy mają porodówki i Szpitalne Oddziały Ratunkowe. Brakuje też psychiatrów klinicznych. A dopóki rząd nie znajdzie większych środków na finansowanie służby zdrowia, ta sytuacja nie prędko się zmieni.
– Z badań przeprowadzonych przez nasz wydział zdrowia wynika, że lekarzy w naszym województwie rzeczywiście brakuje – mówi Małgorzata Sworobowicz, rzecznik prasowy urzędu wojewódzkiego. – Na bieżąco staramy się monitorować sytuację.
Zobacz także:
Baby boom w Trójmieście. Porodówki pękają w szwach
Rekordowe narodziny w szpitalu na gdańskiej Zaspie
