Tysiąc dodatkowych żołnierzy z USA będzie na zasadzie rotacyjnej przebywać w naszym kraju. W ten sposób wchodzi w życie deklaracja ogłoszona 12 czerwca ub.r. w Waszyngtonie przez Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa.
Okoliczności porozumienia mogą jednak budzić wątpliwości. Najpierw co do formy. – Świetna wiadomość! USA i Polska zakończyły negocjacje nad Wspólną Deklaracją Współpracy Obronnej (EDCA), która wprowadzi w życie wspólna wizję naszych prezydentów dotyczącą amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Dziękuję wszystkim, którzy ciężko nad tym pracowali! – napisała w piątek o dziewiątej rano ambasador USA w naszym kraju, Georgette Mosbacher. – Ważny dzień dla bezpieczeństwa Polski. Zakończyliśmy negocjacje z Amerykanami i wkrótce podpiszemy finalną umowę ws. trwałej obecności wojsk USA w Polsce. W naszym kraju, oprócz większej liczby żołnierzy US Army, będzie także najważniejsze w naszym regionie Dowództwo Sił Lądowych – potwierdził dopiero godzinę później na tym samym komunikatorze minister obrony narodowej, Mariusz Błaszczak. Zabrakło, jak to zwykle jest przy międzynarodowych negocjacjach, wspólnego komunikatu albo przynajmniej deklaracji MON, która jako pierwsza powiadomiłaby Polaków o tym, co stanie się na terytorium ich kraju i za ich pieniądze. Wiele wskazuje jednak na to, że taka sekwencja wiadomości na Twitterze odzwierciedla coś poważniejszego: presję, jaką strona amerykańska wywarła w ostatnim czasie na polskich negocjatorach. Do porozumienia nie udało się dojść aż przez 13 miesięcy od wizyty Andrzeja Dudy w Białym Domu bo Polska nie zgadzała się z Waszyngtonem w dwóch kluczowych kwestiach: immunitetu dla amerykańskich żołnierzy oraz warunków finansowych ich funkcjonowania w Polsce.
Home
Polish
Polish — mix Bielecki: Więcej amerykańskich żołnierzy w Polsce. Ale czy na dobrych warunkach?