– Teza o zbliżającym się końcu podwyżek stóp procentowych jest z gruntu niebezpieczna – ostrzega w rozmowie z WNP.PL były wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz.
Ja tych podwyżek nie krytykuję, tylko zwracam uwagę na błędy wcześniejsze. Wskazuję też na to, że jeżeli inflacja wynosi w tej chwili 16,1 procent, a stopy 6,5 procent, to jest to bardzo duża różnica. Ja bym nie ogłaszał, że bank zakończył swoją walkę z inflacją.
Pan, jako zwolennik liberalnego, otwartego rynku, odczuwa chyba teraz pewien dyskomfort, ponieważ cały świat podejmuje decyzje idące wbrew temu nurtowi i dodaje pieniądze, masowo obniża podatki. Czy wolny rynek ma teraz wolne i jest na wakacjach?
– Jest jasne, że jeżeli mamy silne wstrząsy zewnętrzne, które dotykają poszczególne demokratyczne państwa, to mamy decyzje dotyczące łagodzenia ich skutków. To jednak nie oznacza, że mamy do czynienia ze sprowadzeniem wszystkiego do jednego mianownika, czyli wybuchu wielkiego interwencjonizmu, np. nacjonalizacji firm.
Ale rzeczywiście niektóre osłony fiskalne przyczyniły się do inflacji, nawet w USA. W Polsce, niestety, mamy od kilku lat do czynienia nie tylko z interwencjonizmem krępującym wzrost gospodarki, ale i z politycznym rozdawnictwem, do tego nieudolnym.