Powiedzenie, że Liz Truss przejmuje władzę w trudnej sytuacji nie oddaje rozmiaru stojących przed nią wyzwań. Od dziesięcioleci żaden brytyjski premier nie.
Problemem najpilniejszym w ocenie Brytyjczyków są rosnące koszty życia, będące efektem najwyższej od 40 lat inflacji. W lipcu wynosiła 10,1 proc., ale jej szczyt Wielka Brytania ma dopiero przed sobą. Według prognozy Banku Anglii w czwartym kwartale wyniesie powyżej 13 proc., ale niektórzy analitycy przewidują, że w przyszłym roku dojdzie ona nawet do 18 czy 22 proc. A ponieważ płace rosną znacznie wolniej, realne dochody Brytyjczyków spadają i to w tempie najszybszym co najmniej od lat 70.Czynnikiem w największym stopniu napędzającym inflację są rosnące ceny energii – w kwietniu wzrosły one o ponad 50 proc., od października zwiększą się o kolejne 80 proc., co oznacza, że pod koniec tego roku będą niemal trzykrotnie wyższe niż w pierwszym kwartale. Przy typowym zużyciu średni rachunek za energię dla odbiorców indywidulanych od października będzie wynosił 3549 funtów rocznie, co już jest zauważalnym obciążeniem nawet dla osób o średnich dochodach, ale prognozy mówią, że w przyszłym roku typowe rachunki przekroczą 6000 funtów, co dla wielu osób faktycznie oznaczać będzie wybór między jedzeniem a ogrzewaniem.Wysokie ceny energii są problemem dla odbiorców indywidualnych, ale równie poważnym dla przedsiębiorstw, szczególnie, że wobec rosnących kosztów życia ludzie są mniej skłonni do wydawania, co z kolei powoduje, iż przychody firm w wielu branżach tym bardziej spadają. W pierwszej kolejności dotyczy to gastronomii, ale problemy lada chwila będzie mieć większość sektorów, a to prawdopodobnie przełoży się na wzrost stopy bezrobocia, która jak do tej pory była odporna na zawirowania i wynosi zaledwie 3,8 proc.Narzędziem do wyhamowywania inflacji są podwyżki stóp procentowych, ale te będą też dusić wzrost gospodarczy, a ten już teraz jest bardzo niski. Na początku sierpnia Bank Anglii już napisał w prognozie, że spodziewa się na początku 2023 roku wejścia gospodarki w recesję, która ma potrwać długie pięć kwartałów.Dopełnieniem obrazu problemów gospodarczych są coraz częstsze strajki w kolejnych sektorach, w tym niektóre – jak pracowników kolei – bardzo uciążliwe dla całego kraju. Związki zawodowe grożą, że jesienią protesty będą odbywały się w tym samym czasie, co ma sparaliżować całą gospodarkę.