Powodem problemów ma być fakt, że – jak mówi Viennot – nowy prezydent USA “często zaczynając swoje przemówienie sam nie do końca wie, dokąd go ono doprowadzi”.
Viennot podkreśla, że tłumacz, by dobrze wykonać swoją pracę, musi “zacząć myśleć jak osoba”, której wystąpienie tłumaczy. W przypadku Trumpa jest to jednak trudne, bo – jak mówi – czasem trudno jest zrozumieć co tak naprawdę nowy prezydent USA chce powiedzieć.
– Jego słownictwo nie jest bogate, ma problemy ze składnią, powtarza wciąż i wciąż te same zwroty – i tym samym zmusza tłumacza do powielania takiego sposobu komunikacji – przekonuje tłumaczka.
– To tak jakby miał w głowie pewne grupy zagadnień, z których dobiera zdania nie dbając o to, by łączyły się w jakiś logiczny sposób – podsumowuje Viennot.
W związku z tym, jak wyjaśnia tłumaczka, przekładając Trumpa na znacznie bardziej uporządkowany od angielskiego język francuski, tłumacz ma dylemat: czy skupić się na przekazaniu sensu, czy na wiernym oddaniu stylu wypowiedzi.
“The Independent”, który również porusza temat języka używanego przez Trumpa zwraca uwagę, że nawet osoby posługujące się na co dzień językiem angielskim mają czasem problem ze zrozumieniem amerykańskiego prezydenta. Gazeta przypomina, że w czasie jednej z debat prezydenckich Trump użył słowa “bigly” (archaizm oznaczający “przytulnie”) w kontekście, który nie pozwalał zrozumieć o co mu tak naprawdę chodziło.
Z kolei w jednym z innych wystąpień Trump miał użyć określenia “stwaches of land” (dosł. próbki ziemi) zamiast “swathes of land” (dosł. połacie ziemi).