Laureat programu „X-Factor”, GRZEGORZ HYŻY, opowiada nam, jak zmieniła go popularność i o nowej płycie „Momenty”
– Chciałem, aby słuchacze dzięki temu dostrzegli mój rozwój, bo jestem muzycznie w zupełnie innym miejscu niż byłem kiedyś. „Momenty” powstały wyłącznie z wykorzystaniem „żywych” instrumentów, bez komputerowego sprzętu i efektów. Chcieliśmy w ten sposób wydobyć szlachetność umieszczonych na płycie piosenek. – Chciałem to robić od zawsze. Przy pierwszym albumie byłem całkowicie nieświadomy tego, jak pracuje się w studiu. Ale to były dopiero początki. W ciągu następnych trzech lat poznałem wielu wspaniałych ludzi i trafiłem na legendy polskiej produkcji, jak Bogdan Kondracki. I to właśnie on wraz z Danielem Walczakiem zajął się moimi nowymi piosenkami od strony produkcyjnej. – Nie zawiodą ich, ponieważ tym, co łączy obie moje płyty, są melodie od razu zapadające w pamięć. Na poprzedniej płycie „Z całych sił” były już utwory, które wskazywały, że mam chęć pójść w bardziej ambitną stronę. Tutaj to wszystko tylko rozkwitło, bo zyskałem większą świadomość i narzędzia do realizacji pomysłów. Aranżacje stały się bardziej rozbudowane, a brzmienie – naturalne. – Raczej wynikało to z mojego braku orientacji w show-biznesie. Nie wiedziałem z kim rozmawiać i jak postępować. Nie miałem też pełnej świadomości, w którym kierunku chcę iść. Tylko to mnie blokowało, bo wytwórnia nie stwarzała żadnych problemów. – Kiedy wchodziłem w ten świat, nie spodziewałem się, że jest tak cienka granica między byciem artystą a byciem celebrytą. Musiałem się nauczyć zwracać uwagę na to, z kim i o czym rozmawiam. Teraz już wiem, że trzeba mocno pilnować prywatności, żeby z dnia na dzień nie stać się przynętą dla polujących na sensację dziennikarzy. Ja akurat nie mam z tym problemu, bo od zawsze najważniejsza była dla mnie muzyka a nie pokazywanie się w błyskach fleszy. Czas wolny w stu procentach poświęcam rodzinie, dlatego nie mam kiedy włóczyć się po imprezach niezwiązanych z muzyką. Niestety: wielu młodych wykonawców wpada w tę pułapkę. – Na pewno jestem bogatszy o nowe doświadczenia. Zawodowe i prywatne. Wiele mnie ta branża nauczyła. Choćby dystansu i ograniczonego zaufania do ludzi, których spotyka się na swej drodze. Mimo to jestem tym samym Grzegorzem co kiedyś. Jeśli już – to może nawet wrażliwszym na ludzką krzywdę i biedę. Będąc osobą znaną dociera bowiem do mnie więcej próśb o pomoc czy radę. Dzięki temu, chcąc nie chcąc, otwarły mi się oczy na wiele spraw, o których istnieniu wcześniej nawet mi się nie śniło. – Tak. Mam bardzo dobry kontakt z fanami. Tym bardziej, że sam prowadzę wszystkie swoje portale społecznościowe. Zajmuje to sporo czasu i energii, a przecież przy tym muszę prowadzić normalne życie męża i ojca. Jest to zatem trudne – ale robię co mogę i w miarę możliwości staram się odpisywać fanom, choć pewnie jednym wcześniej, drugim później. Chcę, by moi fani mieli poczucie bliskości i bezpośredniego kontaktu ze mną. – Zdecydowanie dostrzegam u nich ogromne zainteresowanie tym, czym się zajmuję i generalnie muzyką. Ale przynajmniej na tym etapie ich życia to bajki i wszelkiego rodzaju wiodą prym.