Stabilność i przewidywalność prawa, a także zaufanie, jakim można darzyć sądy to jeden z ważniejszych czynników, jakie inwestorzy biorą pod uwagę przy decyzjach o lokalizacji inwestycji. Z tego punktu widzenia zamęt – i polityczny, i prawny
Kolejna nowelizacja. Kolejna polityczna burza. Kolejne uliczne protesty. Rozdzieranie szat i dramatyczne deklaracje. A z drugiej strony solidny wzrost gospodarczy i wciąż bardzo dobry napływ inwestycji. Czy te dwie sprawy są zupełnie odrębne, czy też prędzej czy później polityczne burze wywołają także gospodarcze turbulencje?
Zobacz też:
Powodów do zmartwień nie widzi wiceprzewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych Janusz Szewczak (PiS). – Ci, którzy w reakcji na zmiany w Sądzie Najwyższym zrezygnowali z inwestycji w Polsce byliby albo idiotami, albo mieliby wyjątkowo złą wolę – twierdzi polityk. – Polska to duży i atrakcyjny rynek i wciąż jest bardzo wielu chętnych, żeby tu inwestować – podkreśla.
Zobacz też:
Jego zdaniem zmiany w sądownictwie przeprowadzane przez obecną ekipę mogą wręcz nasilić napływ inwestycji. – Te zmiany porządkują system sądownictwa także w wymiarze gospodarczym. Rozbijają układy i sitwy i zwiększają szanse na bezstronne wyroki – twierdzi Szewczak. – Znacznie większe problemy są w przypadku włoskiego, portugalskiego czy greckiego wymiaru sprawiedliwości — dodaje.
Zdaniem wiceministra sprawiedliwości Łukasza Plebiaka nowela nie ma związku ze sporem Polski z KE ws. praworządności — taką opinię wygłosił podczas senackiej dyskusji w nocy z 24 na 25 lipca.
