SIATKÓWKA. MISTRZOSTWA ŚWIATA. Reprezentacja po dwóch kiepskich setach i nieco lepszych kolejnych dwóch przegrała z Francją 1:3. To oznacza, że o awans do najle
Wrócił. Michał Kubiak wszedł na boisko, choć Vital Heynen niespełna dwie godziny przed meczem z Francją zapowiadał, że jego występ jest bardzo mało prawdopodobny. Kapitan reprezentacji Polski nie wrócił do pełni sił po zatruciu pokarmowym i przeziębieniu. Belg chciał go oszczędzić, być może doszedłby do siebie na niedzielny mecz z Serbią. Tyle że nie było na co czekać i 30-letni przyjmujący dołączył do gry w trakcie drugiego seta. Tyle że Biało-Czerwoni już wtedy przegrywali. Nie potrafili przebić się przez dobry blok Francuzów. Ponadto mieli kłopoty z przyjęciem. Być może miał to zmienić Kubiak, ale trzy dni bez trenowania, gorączka i leżenie w łóżku dały się we znaki. Na dodatek zabrakło mu wyczucia, dając piłce lecącej mu na ręce spaść tuż za plecami. A szkoda, bo set rozpoczął się od prowadzenia 6:3. Zresztą to nie był pierwszy raz. W pierwszej partii było podobnie, jednak Francuzi szybko pokazali, że są zwyczajnie lepsi. Gdy Earvin N’Gapeth wszedł na zagrywkę, Francja zdobyła siedem punktów. Przewaga była na tyle duża, że siatkarze Laurenta Tilliego coraz częściej się uśmiechali. W rozbrajający sposób zęby szczerzył się N’Gapeth, gdy Benjamin Toniutti z trudem wystawił mu piłkę jedną ręką, a przyjmujący kiwnął zgodnie z nowymi wytycznymi, czyli prostopadle do siatki i w wolne pole. Polacy nie zareagowali ani w bloku, ani w obronie. Wydawało się, że N’Gapeth zakończy pierwszego seta, stając na zagrywce 19:12. Jednak jeden z najlepszych siatkarzy na świecie, który walczył z czasem przed mistrzostwami, by wyleczyć kontuzję kręgosłupa, przyczynił się do zdobycia “tylko” dwóch punktów. Dzieła zniszczenia w pierwszej partii dokończył swoimi atakami Kevin Tillie. Heynen od początku reagował na rosnącą przewagę przeciwnika. Starał się zaskoczyć rywala składem. W porównaniu do meczu z Argentyną w pierwszym składzie wymienił trzech graczy. Zamiast Bartosza Kurka, Fabiana Drzyzgi i Piotra Nowakowskiego spotkanie zaczęli Damian Schulz, Grzegorz Łomacz i Mateusz Bieniek. Rezerwowi prędzej czy później pojawili się na boisku. Zrobił to nawet drugi libero Damian Wojtaszek. Roszad było dużo. Wydawało się, że trener Polaków znalazł ten właściwy w trzecim secie, gdy wprowadził Kurka, a na przyjęciu grał Bartosz Kwolek. Wkrótce na boisko znów wszedł Michał Kubiak i wszyscy jakby dostali kopa. Nieźle zaczął funkcjonować blok Polaków, a także ataki środkiem. Czteropunktową przewagę wypracowali w środku seta i niemal udało się ją utrzymać do jego końca. Do tego Francuzi popełnili więcej błędów własnych, w tym N’Gapeth. W trzecim secie Francuzi wrócili do dobrej gry, ale Polacy utrzymali swoją lepszą dyspozycję z poprzedniej partii. Mądrze do czasu spisywał się Kurek, a później zastąpił go Konarski. Gdy rywale wyszli na prowadzenie, znów na parkiecie pojawił się Kubiak. Kilka razy krzyknął na kolegów, ale na niewiele się to zdało. Dzięki dobrej grze blokiem i w ataku Francuzi nie dali szans się dogonić, wygrywając seta do 18. Wodzirej w hali w Warnie jeszcze bardziej mógł dobić Polaków, choć kibice (na oko było ich ok. 1000) byli nim zachwyceni. Bułgar po drugim secie wziął w ręce ledowe laski, które przy machaniu sprawiały wrażenie obrazów. Gdy z głośników było słychać “We are the champions” zespołu Queen, gadżet tworzył flagę Polski. Wprawdzie wciąż jesteśmy mistrzami świata, ale zapewne już niedługo. Ostatni mecz tej fazy Polska zagra w niedzielę. Jej rywalem o godz. 19.40 czasu polskiego (transmisja Polsat Sport, Super Polsat, TVP1 i TVP Sport) będzie pierwsza w grupie Serbia, która w sobotę wygrała z Argentyną 3:0 (25:18,25:22,25:22). Szalpuk, Schulz, Łomacz, Śliwka, Kochanowski, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Wojtaszek (libero), Kwolek, Konarski, Drzyzga, Kubiak, Kurek, Nowakowski Toniutti, Tillie, N’Gapeth, Le Roux, Boyer, Le Goff, Grebennikov (libero) oraz Brizard, Bultor, Rossard, Lyneel