Coraz bardziej widoczne zaangażowanie prezydenta USA w kwestię aborcji nie wydaje się jednak być wynikiem jego własnych poglądów.
Gdzieś na drugim planie, w tle śledztwa specjalnego prokuratora Roberta Muellera, pytań o faktyczny stan amerykańskiej gospodarki i przygotowań do nowej bitwy o mur na granicy z Meksykiem, przewija się niepokój o Coraz bardziej widoczne zaangażowanie prezydenta w kwestię aborcji nie wydaje się jednak być wynikiem jego własnych poglądów. W latach 90. Trump deklarował się jako zwolennik legalnego dostępu do aborcji. Pierwsza negatywna uwaga na jej temat pochodzi z czasów kampanii prezydenckiej 2016. Był to moment, gdy przyszły prezydent i Partia Republikańska zaczęli się na serio politycznie „obwąchiwać”, gdy republikanie zdała sobie sprawę, że Trump ma za sobą spory elektorat i że obie strony będą musiały wypracować jakiś kompromis. Kwestia aborcji stanowi nieodłączną część tego kompromisu; to na jego mocy republikanie przełknęli wizję. W zamian dostali obietnicę kulturowego zamrożenia, jeśli nie wręcz cofnięcia – Ameryki w czasie. Zatwierdzone przez niego nominacje sędziowskie, czyli obsadzanie najważniejszych sądów konserwatywnymi sędziami, gwarantuje, że prędzej czy później, Sąd Najwyższy powróci do deliberacji nad Roe przeciwko Wade, procesu który w 1973 roku zagwarantował Amerykankom dostęp do aborcji na terenie całego kraju. Od tego czasu aborcja jest legalna wszędzie, choć w bardziej konserwatywnych stanach istnieje wiele obostrzeń i regulacji, które sprawiając, że dostęp do aborcji jest niemożliwy lub opóźniony.„Większość tych, którzy obserwują Sąd Najwyższy, uważa, że kwestią jest nie czy Roe będzie obalony, tylko kiedy” – Żeby zabezpieczyć nowojorskie kobiety, Nowy Jork skodyfikował istniejące prawo federalne i wprowadzając pewną modyfikację, która wzbudziła oburzenie prawicy.
