„1 października zorganizujemy marsz miliona serc. Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję, to ten milion w Warszawie da już naprawdę pewność zwycięstwa” – zapowiedział Donald Tusk. To reakcja na dramat Joanny z Krakowa, otoczonej kordonem policjantów w gabinecie ginekologicznym po tym, jak zażyła tabletki poronne.
„Kilkanaście godzin temu cała Polska zobaczyła, co się zdarzyło w Krakowie. Przypadek pani Joanny, która trafiła do szpitala, otoczona przez policję przy współpracy z prokuratorem” – zaczął swoje wystąpienie Tusk. „Poniżono jej godność, zabrano jej własność – telefon, laptop. I to wszystko się działo w gabinecie ginekologicznym”.
Czytaj też: Czy i jak chcą głosować kobiety
Dramatyczną sytuację pani Joanny z Krakowa przedstawiły „Fakty” TVN. Kobieta planowała i chciała mieć dziecko, jednak kiedy zaszła w ciążę, okazało się, że kontynuowanie jej może zagrażać jej zdrowiu. Zamówiła przez internet tabletki poronne i je zażyła.
Coś jednak poszło nie tak, Joanna poczuła się źle – fizycznie i psychicznie. Skontaktowała się ze swoją lekarką, po czym – w trakcie poronienia – zgłosiła się na oddział ratunkowy szpitala wojskowego w Krakowie.