Home Polish Polish — mix Zełenski porwał Kongres USA. „W przyszłym roku zobaczymy punkt zwrotny”

Zełenski porwał Kongres USA. „W przyszłym roku zobaczymy punkt zwrotny”

150
0
SHARE

–To jest bitwa nie tylko o ziemię. O taką czy inną część Europy (.). To walka o to, w jakim świecie nasze dzieci czy wnuki będą żyć –.
Rozpoczynając przemówienie, Wołodymyr Zełenski zwrócił się do wszystkich Amerykanów, którzy „cenią wolność i sprawiedliwość jak Ukraińcy”. Podziękował też wiceprezydent USA i spikerce Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, która odwiedziła Kijów.
Prezydent Ukrainy stwierdził, że chce podzielić się pierwszym zwycięstwem nad Rosją. – Pokonaliśmy Rosję w walce o umysły świata. Nie boimy się i nikt na całym świecie nie powinien się bać. Ukraina wywalczyła to zwycięstwo i to daje nam odwagę, która inspiruje cały świat – mówił Zełenski. Podkreślił, że w tym zwycięstwie udział mieli także Amerykanie i Europa. – Rosyjska tyrania utraciła kontrolę nad nami i nigdy nie będzie już wpływać na nasze umysły – zapewnił. – Rosjanie będą mieli szansę na wolność tylko wtedy, gdy sami pokonają Kreml w głębi własnych umysłów – mówił Zełenski.
Prezydent Ukrainy przyznał, że Rosja musi zostać pokonana militarnie. – To jest bitwa nie tylko o ziemię. O taką czy inną część Europy. To bitwa nie tylko o życie, wolność i bezpieczeństwo Ukraińców, czy innego narodu, który Rosja próbuje sobie podporządkować. To walka o to, w jakim świecie nasze dzieci czy wnuki będą żyć. A potem ich dzieci i wnuki. Będzie definiować, czy będzie to demokracja Ukraińców, Amerykanów, czy innych – wyliczał Zełenski. Dodał, że ta wojna nie może być ignorowana czy przekładana w nadziei, że coś innego zapewni bezpieczeństwo.
– Nasze narody są sojusznikami w tej walce. W przyszłym roku zobaczymy punkt zwrotny. Wiem to. Punkt zwrotny, w którym odwaga Ukraińców i gotowość Amerykanów (do pomocy – red.) zagwarantuje przyszłość naszej wspólnej wolnośći – wolności ludzi, którzy walczą o swoje wartości – przekonywał Zełenski, zbierając gromkie oklaski.

Continue reading...