Stosunkiem głosów ośmiu do trzech sąd zdecydował, że rząd nie może
wycofywać się z umów i traktatów międzynarodowych bez wcześniejszej
autoryzacji ze strony parlamentu. Inne procedowanie byłoby złamaniem
konstytucyjnego zwyczaju, który istnieje od wieków – podkreślił
wygłaszający wyrok sędzia Lord Neuberger.
Zgodnie z wyrokiem, brytyjski rząd będzie musiał przedstawić
parlamentowi projekt ustawy przyznającej mu prawo do rozpoczęcia
procedury wyjścia z UE. Opozycja będzie mogła próbować wprowadzić
poprawki domagające się pewnych ustępstw ze strony rządu, m.in.
dotyczące praw pracowniczych lub obywateli UE mieszkających w Wielkiej
Brytanii.
Jednocześnie sąd jednogłośnie uznał, że brytyjski rząd nie ma
prawnego obowiązku konsultowania rozpoczęcia procedury opuszczenia
Wspólnoty z lokalnymi parlamentami w Walii, Szkocji i Irlandii
Północnej.
Komentując wyrok Sądu Najwyższego , rzecznik brytyjskiego rządu
podkreślił w komunikacie przesłanym PAP, że „Brytyjczycy zagłosowali za
wyjściem z Unii Europejskiej i rząd wykona ich decyzję, uruchamiając
artykuł 50. przed końcem marca“. „Dzisiejszy wyrok niczego nie zmienia. (…) Szanujemy decyzję Sądu
Najwyższego i wkrótce przedstawimy nasze kolejne kroki w parlamencie“ –
zaznaczył.
Minister sprawiedliwości Liz Truss także wydała krótkie oświadczenie,
w którym napisała, że „niezależne sądownictwo jest podstawą rządów
prawa, a także jest kluczowe dla naszej konstytucji i wolności“. „Sędziowie naszego Sądu Najwyższego to ludzie prawi i bezstronni.
Nawet jeśli nie zawsze zgadzamy się z ich wyrokami, przestrzeganie
procesów prawnych jest fundamentem każdego państwa demokratycznego“ –
zaznaczyła.
Reprezentujący rząd prokurator generalny Jeremy Wright podkreślił po
orzeczeniu, że „rząd jest zawiedziony decyzją Sądu, ale mamy to
szczęście, że żyjemy w kraju, gdzie wszyscy – każda osoba, każda
organizacja, a nawet rząd – podlegają rządom prawa i poddamy się
wyrokowi“. Jak dodał, „obywatele Wielkiej Brytanii zdecydowali już o wyjściu z
Unii Europejskiej i wprowadzenie tego w życie będzie procesem
politycznym, a nie prawnym“.
Z kolei główna reprezentantka strony pozywającej, przedsiębiorczyni
Gina Miller, oceniła, że werdykt stworzył „pewność i stabilność prawa
opartą na naszym procesie demokratycznym“. Jednocześnie dodała, że „o
ile nie ma wątpliwości, że Brexit jest najbardziej dzielącą sprawą tego
pokolenia, ta sprawa dotyczyła procesu prawnego, a nie polityki“.
„Parlament jest wyłącznym suwerenem i posłowie , których my wybraliśmy
będą – słusznie – mogli użyć swojej wiedzy eksperckiej, aby pomóc
rządowi w wyborze najlepszego kierunku dla przyszłych negocjacji
dotyczących Brexitu, które zdecydują o naszym miejscu w świecie“ –
podkreśliła Miller. Jej prawnik James Libson powiedział z kolei w rozmowie z telewizją
Sky News, że nie spodziewa się, aby wyrok zmienił decyzję o wyjściu z
Unii Europejskiej , „bo nigdy nie było to naszą intencją“.
Pomimo tego, że większość w obu izbach parlamentu mają pro-europejscy
posłowie, eksperci podkreślają, że w obliczu wyniku ubiegłorocznego
referendum, w którym Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z Unii
Europejskiej nie należy spodziewać się prób powstrzymania Brexitu w
parlamencie. Przedstawiciele obu największych partii – Partii Konserwatywnej i
Partii Pracy – podkreślali wielokrotnie, że należy uszanować decyzję
wyborców, a do parlamentu należy jedynie zadanie jak najlepszego
przygotowania rządu do tego procesu i zabezpieczenia interesów Wielkiej
Brytanii.
Zwolennicy pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej – zarówno
pojedynczy posłowie w rządzącej i posiadającej samodzielną większość
eurosceptycznej Partii Konserwatywnej, jak i partiach opozycji – mogą
jednak próbować wpłynąć na proponowaną legislację, domagając się od
rządu ustępstw, złagodzenia pozycji negocjacyjnej lub dalszych gwarancji
proceduralnych.
Największa opozycyjna Partia Pracy zapowiedziała po wyroku, że nie
będzie próbowała zablokować procesu uruchomienia artykułu 50., ale
„będzie próbowała zmienić proponowaną ustawę, usiłując zatrzymać Partię
Konserwatywną przed użyciem Brexitu do stworzenia z Wielkiej Brytanii
raju podatkowego u wybrzeży Europy“.
Przedstawiciele Szkockiej Partii Narodowej także zapowiedzieli
zgłoszenie „poważnych i znaczących“ poprawek do proponowanej legislacji,
w tym m.in. żądanie przeprowadzenia głosowania we wszystkich trzech
parlamentach lokalnych – pomimo tego, że decyzją SN nie jest to prawnie
wymagane. Z kolei posłowie Liberalnych Demokratów zapowiedzieli, że zagłosują
przeciwko rozpoczęciu procedury wyjścia z Unii Europejskiej, o ile nie
otrzymają zapewnienia, że ostateczne porozumienie będzie poddane pod głosowanie w drugim referendum.
Premier Theresa May w ubiegłym tygodniu zapowiedziała, że ostateczny
kształt porozumienia pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską trafi z
powrotem do głosowania w parlamencie, który będzie miał prawo je
odrzucić – doprowadzając do tzw. „twardego Brexitu“ i tego, że przyszłe
relacje handlowe unijno-brytyjskie będą oparte na domyślnych zasadach
Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Według pierwotnych planów rządu May zamierzała podjąć decyzję bez
zwracania się do Izby Gmin i Izby Lordów, argumentując, że referendum w
sprawie Brexitu z czerwca 2016 roku i istniejące prerogatywy
ministerialne stanowią wystarczającą podstawę do podjęcia działania.
W proteście wobec tego stanowiska grupa aktywistów wniosła sprawę do
Wysokiego Trybunału, domagając się głosowania w parlamencie.