Parlamentarzyści PiS z reguły milczą, gdy pytamy ich o szczegóły. W nieoficjalnych rozmowach przyznają jednak, że przesunięcie w kalendarzu wyborczym byłoby „korzystne”.
Temat wypłynął m.in. na zamkniętym dla mediów spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego z działaczami PiS w Poznaniu w połowie stycznia. Jeden z posłów przypomina sobie tamte wydarzenia. – Prezes przejęzyczył się, mówiąc o wiosennych wyborach w 2018 roku. Gdy zwrócono mu uwagę, że się chyba pomylił, zreflektował się, ale jednocześnie zwrócił uwagę, że są racje przemawiające za tego typu rozwiązaniem – opowiada nasz rozmówca. Pomysł chwycił i zyskał poparcie wśród lokalnych elit Prawa i Sprawiedliwości.
Opcji dojścia do docelowego modelu jest kilka (omawiamy je we wtorkowym DGP). PiS w regionach przyznaje, że wiosną spodziewa się wyższej frekwencji, co dla partii będzie korzystne. Pomysł wiosennych elekcji popiera nawet część samorządowców i opozycji parlamentarnej. Tego entuzjazmu nie podzielają już jednak politolodzy, z którymi rozmawialiśmy.
Planowana zmiana samorządowego kalendarza wyborczego byłaby powrotem do rozwiązań jeszcze z lat 90. Część włodarzy ocenia ją pozytywnie. Jeden ze współtwórców polskiej samorządności prof. Hubert Izdebski zwraca uwagę, że terminy wyborów samorządowych były już niejednokrotnie przesuwane. Gdyby to od niego zależało, on sam optowałby ze wyborami w czerwcu.