Do wydarzenia doszło w piątek chwilę przed godziną 14 (4 nad ranem czasu polskiego), w Bourke St Mall – handlowej, ruchliwej części Melbourne. Na nagraniach opublikowanych w australijskich mediach widać, jak bordowy samochód szaleńczo zatacza koła przed Flinders Street Station, głównym dworcem w Melbourne. Auto wjeżdża w przechodniów, którzy spanikowani próbują uciekać. – Samochód uderzył kilka osób koło biur i sklepu spożywczego. Ludzie polecieli w górę, a on pojechał dalej – mówił świadek zdarzenia w rozmowie z dziennikarzem BBC i ciągnął: „Auto uderzyło więcej ludzi po drodze. Na początku nie wiedziałem, co się dzieje. Ludzie dużo krzyczeli, było dużo hałasu i dużo kurzu, myślałem, że zawalił się jakiś budynek“. Zginęły trzy osoby: kobieta i mężczyzna w wieku ok. 30 lat oraz dziecko. Rannych z kolei zostało 29 osób, w tym trzymiesięczne niemowlę i dwulatek. Inna świadkowa wypadku Maria Kitjapanon powiedziała lokalnej gazecie „Melbourne’s Age“, że drogę autu zablokował w końcu policyjny radiowóz, a 10 funkcjonariuszy z wyciągniętą bronią otoczyło samochód. – Wyciągnęli mężczyznę przez siedzenie pasażera, potem wszystkich dziesięciu policjantów powaliło go na ziemię – mówiła kobieta. Policja w Melbourne podała, że mężczyzna, którego tożsamości nie ujawniono, został postrzelony w ramię i aresztowany. Australijskie służby zapewniły, że nie był to. Kierowca samochodu jest znany policji – miał problemy z przemocą domową i narkotykami, cierpi także na zaburzenia psychiczne. Ten sam mężczyzna w piątek rano w południowo-wschodniej części Melbourne miał zaatakować swojego brata – dźgnął go nożem. BBC podaje, że zanim mężczyzna wjechał w przechodniów na Bourke St Mall, wziął ze sobą do samochodu kobietę jako zakładnika. Ta jednak została uwolniona tuż przed wypadkiem.
