Start Polish — mix Sorry, Mati…

Sorry, Mati…

401
0
TEILEN

NewsHubBogumił Kolmasiak 22 stycznia 2017 W ysoka rozpoznawalność, kilkuprocentowe zaufanie, 54,5 proc. nieufności. W ostatnim sondażu zaufania do polityków Mateusz Kijowski, (jeszcze) przewodniczący Komitetu Obrony Demokracji, zbliżył się do poziomów niechęci do tej pory zarezerwowanych dla Antoniego Macierewicza, Janusza Korwina-Mikkego i Jarosława Kaczyńskiego. I można zaklinać rzeczywistość, mówiąc, że sondaże to nie wszystko, ale problem jest głębszy. Bo w całej sprawie nie chodzi o Kijowskiego. Chodzi o wiarygodność, skuteczność i przetrwanie obozu demokratycznego.
Dziś to pewnie niemodne, ale jakoś szanuję Mateusza Kijowskiego. Aktywizacja polityczna, do tej pory niezbyt aktywnych osób po 50, 60-tce jest w dużej mierze jego zasługą. Kijowski odpowiedział na wezwanie i wziął się za organizowanie ruchu. Miał duży udział w zbudowaniu wspólnoty. Przyłożył ręce do masowego poczucia uczestnictwa w czymś ważnym. Tysiące osób z dumą przypinało znaczek KOD-u i wychodziło na manifestacje. Część z nich po raz pierwszy w życiu znalazła determinację, aby powiedzieć złej władzy: „Non possumus”. W jednym miejscu zgromadziły się osoby o poglądach liberalnym, konserwatywnych, socjaldemokratycznych i zielonopolitycznych, połączone we wspólnym przekonaniu, że nie można budować sprawnego państwa na niszczeniu jego instytucji.
Jednocześnie Kijowski od początku był postacią kłopotliwą. Jeogromnajago osobiste problemy szybko stały się tematem publicznych dyskusji, a sposób w jaki o nich opowiadał, mu nie pomagał. Nawet Ci, który żywili do niego sympatię, musieli przyznać, że fakt niepłacenia alimentów przez Kijowskiego, rzutował na wizerunek całego ruchu. Tym bardziej, że obóz demokratyczny szybko stanął przed zadaniem jasnego opowiedzenia się po stronie praw kobiet. A ciężko to robić, wiedząc, że szef KOD-u uchyla się od obowiązków i wzięcia odpowiedzialności za własne dzieci. Ludzie dziwili się jak Kijowski może mieć czas na szefowanie KOD-owi pro bono, nie pracując. Mimo, iż to właśnie praca pomogłaby mu znów stać się człowiekiem kryształowo czystym.
KOD Kijowskiego zbudował konkretny wizerunek. Prawo i Sprawiedliwość skutecznie powielało narrację o „oderwanych od koryta” i „buncie sytych”. Nawet jeśli ona nie miała wiele wspólnego z prawdą. Jednak sposób budowania wizerunku Komitetu sprawiał, że obrońcy idei KOD-u mieli coraz cięższe zadanie. Bo jak skutecznie protestować przeciwko prawu o zgromadzeniach z Bronisławem Komorowskim, który przeforsował (później zakwestionowaną przez TK) ustawę o zgromadzeniach, ograniczającą prawo do protestu. Jak wiarygodnie bronić praw mniejszości z Lechem Wałęsą, który chciał odesłać gejów do ostatniej ławki i mówił o pałowaniu robotników. Jak przekonać tych, dla których III RP, była państwem gardzącym zwykłym człowiekiem, wygwizdując jedyne przemówienie na demonstracji KOD-u gdzie najsłabsi są stawiani w centrum uwagi (mowa a o przemówieniu Marka Kossakowskiego i Małgorzaty Tracz na jednej z manifestacji). Jak protestować przeciwko rasistowskim i ksenofobicznym atakom z Romanem Dmowskim na sztandarach i Romanem Giertychem jako twarzą protestu?
KOD miał jednak też lepsze momenty. Każdy, kto choć przez chwilę, był w tym kolorowym, radosnym tłumie, ludzi w różnym wieku i o różnych przekonaniach, mógł na własnej skórze odczuć atmosferę życzliwości, radości i wspólnoty. Protesty KOD-u dostarczały wzruszeń. Niejedna i niejeden z nas bił brawo Panu z „demokratycznego balkonu” na Alejach Ujazdowskich, zbyt choremu, aby wyjść na ulice, ale pozdrawiającemu demokratyczny tłum z okna. Kto przyszedł na pierwsze protesty KOD-u czuł, że „Tu jest Polska”, bo jak nie ulec radosnym, miłym twarzom Pań i Panów, którzy i które tańczą i śpiewają do piosenki Tiltu Tomka Lipińskiego ‚Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”.
KOD wyzwolił ogromną energię społeczną. Tysiące osób chcą protestować, walczyć o prawa człowieka, państwo prawo i szacunek dla środowiska. Nie można tego zaprzepaścić. KOD mimo wad jest piękny i drzemie w nim ogromny potencjał.
Ale każdy dzień gównoburz w zarządzie, kompromitujących newsów, konferencji prasowych, oświadczeń, faktur opłaconych i nieopłaconych, niszczy ducha tej organizacji. Zwykłe koderki i kodersi zasługują na wiarygodne przywództwo, demokratyczną i przejrzystą strukturę i polityczne oraz obywatelskie przetrwanie. Zasługują na to, aby każdy kolejny dzień nie przynosił wyciągania kwitów, obnażania nieprawidłowości i grillowania ich sprawy.
Ludzie są zawiedzeni. Przerażeni i smutni. „Opozycjo, idź do domu, jesteś pijana” – napisał Janek Śpiewak, oddając w kilku słowach istotę problemu.
Ja proponuję jednak inne wezwanie: opozycjo, nie możesz się rozejść. Twoje błędy nie przekreślają wagi spraw o które toczy się bój.
Mateusz Kijowski, jeśli ma odrobinę odpowiedzialności powinien jak najszybciej zrezygnować z pełnionych funkcji. KOD to nie są osoby, które wypełniły deklaracje członkowskie i opłaciły składki, ale wszyscy którzy stali na mrozie i walczyli o państwo prawo. Jednocześnie Kijowski zasługuje na to, aby oczyścić swoje dobre imię, ale robienie tego z pozycji kurczowo trzymającego się stanowiska przewodniczącego Komitetu, szkodzi Komitetowi. Nie ma nic złego w byciu „Murem za Mateuszem” (jako człowiekiem, którego się lubi, zna i szanuję), ale nie może to blokować skuteczności ruchu. Kijowski rezygnując, pokazałbym swoją wielkość i gotowość poświęcania własnego ego, dla sprawy dużo ważniejszej od niego samego. Niestety, każdy dzień w którym jest twarzą KOD-u, pokazuje, że dobre samopoczucie jest dla niego ważniejsze niż batalia o to, czy będziemy żyć w demokratycznym państwie prawa.
Trzeba na nowo uwolnić energię demokratów, niezależnie od odcienia. Nie zrobi się tego jednak bez odzyskania elementarnej wiarygodności. Czasem trzeba umieć wybrać „My”, a nie „Ja”. Czego Panu Mateuszowi i osobom, które dysponują marką KOD-u serdecznie życzę.

Continue reading...