Nowa sztuka Olivera Frljicia wywołała medialną burzę. Politycy oraz komentatorzy kłócą się o bardzo odważne i kontrowersyjne sceny „Klątwy“, pod budynkiem Teatru Powszechnego odbył się protest, zaś sam teatr wydał oświadczenie, w którym prosi o „niedokonywanie manipulacji treścią przedstawienia“.
Burza na temat „Klątwy“. Wybitne przedstawienie czy szarganie świetości i prowokacja?
Od premiery „Klątwy“ minęło już kilka dni, ale medialna burza cały czas przybiera na sile. Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik napisał, że spektakl ma znamiona bluźnierstwa. Poseł PiS Dominik Tarczyński zapowiedział wczoraj, że (w sprawie przedstawienia) złoży zawiadomienie do prokuratury. Przed budynkiem Teatru Powszechnego protestowało wczoraj około stu osób – z drugiej strony jednak niektórzy krytycy oraz aktorzy chwalą „Klątwę“, sam teatr oświadcza zaś, że spektakl „powinien być analizowany jako całościowa wizja artystyczna, a nie jako zbiór oderwanych od siebie scen pozbawionych kontekstu“. O co więc naprawdę chodzi z nową sztuką chorwackiego reżysera?
„Klątwa“ to sztuka przeznaczona raczej dla widzów o mocnych nerwach i odpornych na prowokacje. Wystarczy wyliczyć tylko, że podczas spektaklu będziemy mogli zobaczyć między innymi aktorkę uprawiającą seks oralny z figurką papieża oraz m.in ścinanie drewnianego krzyża za pomocą piły mechanicznej. Nie da się ukryć, że właśnie te sceny są główną machiną promocyjną spektaklu i chociaż Teatr Powszechny prosi w swoim oświadczeniu, żeby nie analizować przedstawienia na podstawie „zbioru oderwanych od siebie scen pozbawionych kontekstu“, to jednak decydując się na wystawienie tej sztuki – trudno było się spodziewać czegoś innego.
Witold Mrozek z Gazety Wyborczej broni sztuki, twierdząc że nie są to wyłącznie prowokacyjne sceny, a sekretem sukcesu i talentu reżysera jest raczej „mieszanie prawdziwych tożsamości aktorów z fikcją, na absolutnej świadomości formy, podważanie własnej pozycji, obnażanie tkwiących w niej sprzeczności i paradoksów“. „Klątwę“ nazywa zaś „przedstawieniem wybitnym, błyskotliwym oraz w najwłaściwszym sensie tego słowa – rewolucyjnym. „
W podobnym tonie wypowiedział się Jakub Majmurek. Autor zrecenzował sztukę dla „Krytyki Politycznej“ i nazwał ją „wcielonym koszmarem prawicowych krytyków“. Spektakl nazywa zaś nie tylko „prowokacją wobec >drugiej strony