60. rocznica podpisania traktatów rzymskich to okazja do wielu komentarzy o stanie Unii Europejskiej.
„Suedwest-Presse” z Ulm pisze: „UE przeżywa coś na kształt spóźnionego kryzysu środka życia. Wiele osiągnęła, pomnożyła dobrobyt i wolność, ale teraz przytyła i zrobiła się ociężała, a wszystkie te lata wycisnęły na niej swoje piętno. Jak w małżeństwie o długim stażu, partnerzy reagują na siebie z rozdrażnieniem. Wystarczy słowo, a wracają stare konflikty i zadrażnienia. Aby się z tego wyswobodzić, nie wystarczy pokazywać palcem na innych. Pozostające w UE 27 państw powinny starać się zapanować nad swoimi odruchami i rozmawiać ze sobą bez uprzedzeń. Ale zanim to się stanie, kryzys musi pewnie jeszcze bardziej się zaostrzyć”.
„Badisches Tagblatt” z Baden-Baden twierdzi, że „Jubileusz 60-lecia zawarcia traktatów rzymskich i kryzys są dobrą okazją do generalnego remontu Unii Europejskiej, który pozwoliłby temu nieco zdezelowanemu statkowi nie tylko obrać znów właściwy kurs, ale uczynić go też zdolnym do manewrów na wzburzonym morzu. Kto po wyborach w Holandii, gdzie po głowie dostali antyeuropejczycy, sądził, że nie trzeba sobie już zaprzątać głowy reformami, ten się bardzo myli”.
„Badische Neueste Nachrichten” z Karlsruhe rozwija wizję: „Wyobraźmy sobie podróż w czasie do roku 2077. Wtedy Unia Europejska będzie ponownie 60 lat starsza. Bundeswehry już dawno nie będzie, a niemieccy żołnierze będą służyli w europejskiej armii ramię w ramię i w tym samym mundurze z Chorwatami, a kto wie, może także z Albańczykami i Macedończykami. Ludzie będą żyć w Zjednoczonych Państwach Europy i będą bezpośrednio wybierać swojego prezydenta, najważniejszego polityka na kontynencie. Niemiecki kanclerz będzie wtedy miał mniej więcej takie znaczenie, jak dziś szef rządu krajowego jakiegoś silnego gospodarczo landu. Jakby odważnie nie brzmiała ta wizja przyszłości, jest ona absolutnie po myśli założycieli Unii Europejskiej, kiedy w 1957 r. w Rzymie kładli podwaliny pod wspólnotę”.
„Rheinpfalz” z Ludwigshafen zaznacza: „Twierdzi się, że historię sukcesu Unii Europejskiej opowiadano już zbyt często, i że nic to nie daje. Ale ta historia jest rzeczywistością. Zjednoczenie Europy jest największym dokonaniem jej narodów. Dla Niemców powodem do dumy narodowej jest to, że wnieśli w to poważny wkład. Wiele starszych osób kwestionuje jednak dziś to europejskie osiągnięcie. Są przekonani, że ich wnuki i prawnuki miałyby lepsze życie w Europie poddanej renacjonalizacji. Demograficzne starzenie się Europy i rosnący sceptycyzm starszego pokolenia mogą spowodować powstrzymanie procesu zjednoczenia, pomimo że młodzi ludzie tego sobie wcale nie życzą”.
Opr. Małgorzata Matzke