Po pierwszej turze wyborów parlamentarnych we Francji, która przyniosła wielki sukces La Republique en Marche (LREM) , partii prezydenta Emmanuela Macrona, komentatorzy przyznają, że szef państwa wygrał, ale niepokoi ich, że głosowała niecała połowa Francuzów.
Macron, którego partia odniosła „miażdżące zwycięstwo“, wygrał i „wysadził w powietrze“ francuski system polityczny – ocenia Paul-Henri du Limbert na łamach dziennika „Le Figaro“. Ostrzega jednak przed „złudzeniem optycznym“, gdyż „przygniatającą przewagę w mandatach, bardziej niż mobilizacji elektoratu zawdzięcza (Macron) dźwigni, jaką jest głosowanie większościowe w dwóch turach“. Komentator zwraca uwagę, że nie głosował co drugi Francuz.
„Prezydent nie uniknie odpowiedzi na pytania, jakie stawia sobie społeczeństwo w sprawach rzekomych korzyści z masowej imigracji i wielokulturowości“ – wskazuje publicysta i przypomina, że skrajnie prawicowy i populistyczny „Front Narodowy prosperuje dzięki kolejnym porażkom (w tych sprawach) prawicy i lewicy“.
W tym samym numerze „Le Figaro“ Guillaume Tabard pisze, że „prezydent zniszczył stary system, ale kraju jeszcze do końca nie podbił“. Publicysta zgadza się z politykami, którzy uważają, że „po trzęsieniu ziemi, jakim był wybór prezydenta, przyszła powtórka (w postaci) wyborów parlamentarnych“.
Tabard przypomina jednak tryumf prawicy po wyborze na prezydenta Nicolasa Sarkozego w roku 2007 i niewiele gorszy wynik socjalistów sprzed pięciu lat po wyborze Francois Hollande’a. Komentator wyciąga z tego wniosek, że choć czymś wyjątkowym jest sukces tak młodego, niemającego nawet dwóch lat stronnictwa LREM, to w sumie „trzymamy się klasycznego scenariusza potwierdzenia (zwycięstwa partii prezydenta) „. „Nie oznacza to jednogłośnego przejścia na macronizm“ – dodaje.
„La Republique en Marche jest silna słabością innych partii“ i prezydent Macron powinien usłyszeć to ostrzeżenie – zauważa Tabard. Wskazuje, że „zanim Francuzi znów uwierzą (w politykę) , pragną konkretnych rezultatów“.
Podobnie jak liczni obserwatorzy występujący od niedzieli w radiu i telewizji, publicyści dziennika „Le Monde“ zwracają uwagę, że „rekordowa absencja rzuca cień na prawowitość głosowania“. Tego rodzaju krytykę potępił m.in. komentator Jean-Michel Aphatie, dla którego takie myślenie jest „kwestionowaniem zasad demokracji“.