Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku oświadczył w czwartek, że zaginione nośniki z informacjami dotyczącymi afery Amber Gold są kopiami, a oryginały…
O tym, że dyski zawierające m.in. maile z komputerów Marcina i Katarzyny P., założycieli Amber Gold, dane tysięcy klientów piramidy finansowej czy też maile pracowników spółki, poinformowało w środę Radio Gdańsk. Brak dysków, a każdy z nich zawierał nawet do 1 terabajta danych, wyszedł na jaw, gdy obrońca Katarzyny P. zażądał wglądu w dane zawarte na nich.
Do sprawy w czwartek odniósł się Sąd Okręgowy w Gdańsku. Jak przekonywał sędzia z tego sądu i zarazem rzecznik prasowy placówki Tomasz Adamski, dyski były jedynie kopiami – a nie jak wcześniej sądzono oryginałami – nośników, które są wciąż w posiadaniu sądu.
– Sąd nie dysponuje, czy nie wie, gdzie znajdują się te dyski. Są to kopie, a więc nie oryginały. To kopie laptopów i urządzenia elektronicznego. Natomiast sąd dysponuje oryginalnym dowodem rzeczowym, czyli tymi urządzeniami, tymi oryginalnymi nośnikami – mówił dziennikarzom Adamski.
Możliwe scenariusze
Na razie są dwie hipotezy dotyczące tego, jak mogło dojść do tej sytuacja. Według pierwszej z nich istnieje prawdopodobieństwo, że dyski mogły nie przyjechać z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która pisała akt oskarżenia w sprawie Amber Gold. Jednocześnie rzecznik tej prokuratury podkreślał, że śledczy posiadają wszystkie poświadczenia mówiące o tym, że dyski razem z aktem oskarżenia przyjechały do Gdańska (razem z nimi do sądu trafiło także 15 tys. tomów akt) .
Są też inne przepuszczenia: pojawiają się sugestie, że dyski ktoś mógł wynieść z gdańskiego sądu, lub zostały tam zagubione. Sprawą zajmie się prokuratura i jeszcze w czwartek, 1 czerwca, zostanie złożone zawiadomienie dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa wyniesienia dowodów rzeczowych. Zapowiadana jest też kontrola w gdańskim sądzie.