Założyciel Amber Gold Marcin P. podczas przesłuchania przed sejmową komisją nie chciał odpowiadać na pytania, skąd miał środki na założenie firmy. Mówił też, że Amber Gold nie była piramidą finanso…
Założyciel Amber Gold Marcin P. podczas przesłuchania przed sejmową komisją nie chciał odpowiadać na pytania, skąd miał środki na założenie firmy. Mówił też, że Amber Gold nie była piramidą finansową i że nie szukał kontaktu z politykami, a raczej to oni chcieli z nim kontaktu. Jego zdaniem, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów na pewno musiała mieć wiedzę o sprawie Amber Gold.
Przesłuchanie Marcina P. odbyło się w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Marcin P. oświadczył na wstępie, że będzie składał wyjaśnienia, ale tylko w części, która nie będzie zagrażała procesowi karnemu przeciwko niemu. „Odmawiam odpowiedzi” padło po każdym pytaniu dotyczącym początkowego finansowania firmy. Założyciel Amber Gold nie odpowiedział też jasno na pytanie, czy chciał uciec do Argentyny, co według notatki Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozważał.
Były szef Amber Gold powiedzial też, że „że nie ma nic do zwrócenia Polakom”. Tak ocenił w odpowiedzi na pytanie Witolda Zembaczyńskiego z Nowoczesnej, który stwierdził, że ma on teraz „ekskluzywną szansę”, żeby zwrócić Polakom prawdę o Amber Gold. „Ja nic Polakom do zwrócenia nie mam, panie pośle” – powiedział. „Kompletnie nic” – dodał, dopytywany. Marcin P. oburzył się też na nazwanie firmy „piramidą”. „Była to przedsiębiorstwo, spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, nie była piramidą finansową. Żaden wyrok prawomocny w tej sprawie nie zapadł więc prosiłbym się ograniczać do takich kolokwializmów” – powiedział Marcin P.
Założyciel Amber Gold twierdził, że został poinformowany o działaniach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dotyczących jego firmy w 2012 roku. Informacje miał mu dobrowolnie przekazywać jeden z jego współpracowników, Emil Marat, odpowiedzialny w firmie za PR. Marcin P. powiedział, że jego pracownik powoływał się na kogoś z Kancelarii Premiera, nie był jednak w stanie podać nazwiska. Został zapytany, czy chodzi o Jacka Cichockiego. „Wydaje mi się, że tak” – odpowiedział.
Były szef Amber Gold zapewniał, że to nie on szukał kontaktu z politykami. Jednak – jak mówił – to sami politycy zabiegali na przykład o sponsorowanie różnych inicjatyw. Przede wszystkim wymieniał Pawła Adamowicza, który miał zaproponować mu sponsorowanie filmu o Lechu Wałęsie. „Zeznania Marcina P. są nieprawdziwe. Nie zabiegałem o spotkanie z nim. Nigdy się z nim nie spotkałem” – napisał na Twitterze prezydent Gdańska w reakcji na zeznania byłego szefa Amber Gold.
Marcin P. był również pytany o wątek zakupu spółki LOT. Przesłuchiwany twierdził, że odmówił jakichkolwiek rozmów na temat możliwości przejęcia LOT-u przez OLT Express czy Amber Gold. Powiedział, że o ile dobrze pamięta, propozycje te były przynoszone przez Tomasza Wicherka
Podczas przesłuchania wielokrotnie przewijał się wątek pracy Michała Tuska, syna byłego premiera, dla należących do Amber Gold linii lotniczych OLT Express. Według Marcina P. Michał Tusk zarabiał w firmie 7 tysięcy złotych. „Przekazywał firmie ważne, niejawne informacje i jako pracownik gdańskiego lotniska dopuścił się konfliktu interesów” – zeznał Marcin P. Przekazywane przez Michała Tuska informacje miały dotyczyć tras wybieranych przez pasażerów portu lotniczego. Syn byłego premiera zapewniał wcześniej, że udostępniał firmie jedynie informacje jawne.
Marcin P., pytany przez posła Nowoczesnej Witold Zembaczyńskiego, przyznał, że podejmowal próby sprzedaży złota, jednak skończyła się odmową zakupu tego kruszca przez Narodowy Bank Polski.
Zeznając przed sejmową komisją śledczą potwierdził również, że złożył w areszcie wniosek o izolację od innych więźniów. Nie odpowiedział na pytania Tomasza Rzymkowskiego z Kukiz 15, czy zagrożenie wciąż jest realne
Zeznał ponadto, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów na pewno musiała mieć wiedzę o sprawie Amber Gold.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała w latach 2009-2012, a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem. Śledczy twierdzą, że stojące za przedsiębiorstwem małżeństwo Marcina i Katarzyny P. oszukało w sumie niemal 19 tysięcy osób, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia ich mieniem o wartości 850 milionów złotych. Marcin P. przebywa w areszcie od sierpnia 2012 roku, a Katarzyna P. od kwietnia 2013 roku. Ich proces przed Sądem Okręgowym w Gdańsku zaczął się w marcu 2015 roku.
Jutro przed komisją ds. Amber Gold będzie przesłuchiwana Katarzyna P., żona Marcina P.