Start Polish — mix Spór o kamienicę przy Schroegera. Lokatorzy swoje, właściciele swoje

Spór o kamienicę przy Schroegera. Lokatorzy swoje, właściciele swoje

232
0
TEILEN

Schroegera 72 – zwrotem kamienicy pod tym adresem zajmowała się we wtorek komisja weryfikacyjna. Zeznawali między innymi lokatorzy, którzy żalili się na podw…
Kamienica przy Schroegera została przekazana w prywatne ręce w 2012 i 2016 roku. Pierwszą decyzję ratusza podważył sąd i nakazał rozpatrzeć ją urzędnikom ponownie. Miasto nie zmieniło jednak stanowiska i cztery lata później również uznało, że nieruchomość powinna trafić do nowych właścicieli. Co ciekawe, samo przekazanie budynku osobom ubiegającym się o zwrot nastąpiło jeszcze przed wydaniem pierwszej decyzji reprywatyzacyjnej, to jest w 2008 roku. Wątpliwości co do zwrotu były zgłaszane przez lokatorów od początku. Dotyczyły głównie braku oryginału pełnomocnictwa udzielonego mecenasowi przez dawnych właścicieli kamienicy. Adwokat ten posiadał jedynie odpis, na podstawie jakiego ubiegał się o zwrot. Odpis, którego rzetelność mieszkańcy podważali. Lokatorzy narzekali też na bierność urzędników ratusza i dzielnicy w całej sprawie. – Żadnej pomocy nie było. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, ani razu nie znalazł dla nas czasu – mówił o ówczesnym burmistrzu Bielan Pogorzelski. Z kolei właścicielka kamienicy przy Schroegera Ewa Kaszycka, która również stawiła się na posiedzeniu wraz ze swoimi pełnomocnikami punkt po punkcie obalała zarzuty zeznających przeciwko niej lokatorów. Przekonywała, że podwyżka czynszu była, „ale tylko jedna i w dodatku w granicach prawa”, przeznaczona na poczet koniecznych remontów. Zwracała też uwagę, że stan budynku w chwili przekazania był bardzo zły, co miały potwierdzić ekspertyzy Nadzoru Budowlanego. Kaszycka informowała, że na różne prace nowi właściciele przeznaczyli łącznie około pół miliona środków. Nie zgadzała się też z zarzutami co do rzekomej fałszywości wspomnianego pełnomocnictwa. – Nasza sprawa, każdy dokument, był prześwietlany przez różne prokuratury kilkukrotnie. Zgłoszone były 22 postępowania sprawdzające. Jesteśmy chyba rekordzistami świata w tej dziedzinie – powiedziała. I od razu dodała: – Nikt nam nigdy nie postawił żadnego zarzutu, również w kwestii wspomnianego wiele razy pełnomocnictwa. Przed komisją – oprócz lokatorów i właścicieli – zeznawali również: były burmistrz Bielan Zbigniew Dubiel oraz urzędniczka warszawskiego ratusza Iwona Polańska-Świtka. W posiedzeniu brali też udział pełnomocnicy urzędu miasta: Zofia Gajewska i Bartosz Przeciechowski. Prezydent Warszawy nie było, ale – co ważne – nie została wezwana do osobistego stawiennictwa. Schroegera 72 nie była jedynym adresem, którym we wtorek zajmowała się komisja Patryka Jakiego. Po posiedzeniu w sprawie kamienicy na Bielanach odbyło się drugie posiedzenie, poświęcone dobrze znanej Poznańskiej 14. Dobrze znanej, bo komisja weryfikacyjna już raz sprawdzała jej reprywatyzację. Uznała, że odbyła się niezgodnie z prawem i postanowiła z powrotem oddać ją w ręce miasta. Z tym nie zgodzili się jednak przedstawiciele stron (spółki Jowisz oraz biznesmena Janusza P.). I właśnie ich skargi były przyczyną wtorkowego posiedzenia. Decyzja komisji w obu sprawach (Schroegera i Poznańskiej) ma być znana w ciągu kilku tygodni. A tymczasem najbliższe posiedzenie zespołu Patryka Jakiego odbędzie się w dniach 4,5 grudnia i będzie dotyczyło kamienicy przy Noakowskiego 16, przekazanej rodzinie prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Przewodniczący komisji. Zakończyło się przesłuchanie Ewy Kaszyckiej, właścicielki kamienicy. Po przesłuchaniu wszystkich stron i świadków pełnomocnicy poszczególnych stron mogli wygłosić tak zwane. Jako pierwszy zgłosił się mecenas właścicieli Leszek Nowina-Witkowski. Zaapelował do członków komisji weryfikacyjnej, aby odstąpili od postępowania w sprawie Schroegera 72. Jako główny powód podał fakt, że „nie ma jeszcze ostatecznej decyzji, która wywołałaby nieodwracalne skutki prawne“. – Jeśli jednak komisja zdecyduje, że będzie dalej rozpatrywać tę kwestię, pragnę zwrócić uwagę na następujący fakt (…) Ta sprawa przeszła już wielokrotnie ścieżkę decyzyjną. Była sprawdzana przez prezydenta miasta, Samorządowe Kolegium Odwoławcze, Wojewódzki Sąd Administracyjny – tu nawet dwa razy. Jednocześnie toczyły się 22 postępowania prokuratorskie. W moim przekonaniu trudno jest zarzucić decyzji prezydenta, żeby naruszała prawo – argumentował mecenas Nowina-Witkowski. Pełnomocnik miasta mecenas Bartosz Przeciechowski powiedział na koniec jedynie krótko: „Nie deprecjonujmy roli prokuratury w tych postępowaniach“. Chciał tym samym zwrócić uwagę na przytaczany wcześniej fakt, że sprawa Schroegera była rozpatrywana przez różne prokuratury (ale też przez sąd i SKO) i żadna z nich nie dopatrzyła się nieprawidłowości. Komisja zakończyła przesłuchiwanie Magdaleny Chojnickiej-Szulc. Jednocześnie rozpoczęło się przesłuchanie Pierwszą sprawą, na którą Kaszycka zwróciła uwagę, był zły stan budynku. – Po przekazaniu [w 2008 roku – red.] zleciliśmy ekspertyzę stanu budynku, bo wydawało nam się, że wygląda niedobrze. (…) Pierwsza ekspertyza wykazała poważną wadę – osunięcie fundamentów w klatce trzeciej. To powodowało zagrożenie konstrukcji budynku. Wezwaliśmy PINB [Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego – red.], a ten natychmiast kazał zlecić projekt remontu konstrukcji, co też zrobiliśmy – opisywała. Dalej przekonywała, że wraz z innymi współwłaścicielami dbali o budynek. – Decyzja pani prezydent Gronkiewicz-Waltz o przekazaniu budynku w zarząd właścicielom była zbawienna. To my żeśmy uratowali kamienicę – wskazała Kaszycka. Dalej właścicielka odnosiła się do kolejnych zarzutów, które padały ze strony zeznających świadków i wskazywały, że w przekazaniu kamienicy doszło do nieprawidłowości. Kaszycka odniosła się też do „układów“, które, według zeznającego wcześniej lokatora Marka Pogorzelskiego, miała posiadać w stołecznym ratuszu. – Panowie – zwróciła się do członków komisji weryfikacyjnej – nasza sprawa ciągnie się już 20 lat, więc jak tu można mówić o układzie? Jeśli ktoś ma układy, to załatwia sprawy ekspresem. Zapewniła też, że właściciele „nigdy nie zrobili lokatorom żadnej krzywdy“. Potwierdziła wprawdzie, że czynsz podniesiono („raz i w granicach dopuszczalnych ustawą“), bo – jak dodała – środki z tej podwyżki były potrzebne na remont budynku. Podobne argumenty przytaczała, kiedy przewodniczący Jaki dopytywał konkretnie o przykład zeznającej wcześnie Ewy Turek (kobieta prowadziła sklep przy Schroegera, podniesiono jej czynsz z trzech tysięcy do 20 tysięcy złotych, ten wątek padł we wcześniejszej części relacji). – Lokal pani Turek jest w totalnej ruinie, wymaga natychmiastowego remontu. Sąd zlecił jego wycenę przez biegłego. Ten uznał, że Turek powinna płacić 80 złotych za metr. Tymczasem płaci 10 złotych i 38 groszy. Z czego w takim mamy zrobić remont? – pytała retorycznie Kaszycka. Doprecyzowała też, że lokal ma 250 metrów kwadratowych. Dalej członkowie komisji pytali właścicielkę o kwotę, za jaką zakupiła prawa do budynku przy Schroegera od jednego z jego właścicieli (Igora Bielajewa). Strona nie chciała odpowiedzieć na to pytanie. Powiedziała, że jest to „kwota uzgodniona“, „rozliczana w dolarach“ i ucięła wątek. Dalej Kaszycka opowiadała, w jaki sposób poszukiwała spadkobierców po drugim właścicielu – Stanisławie Jamiołkowskim (którego z kolei była kuratorem). Przekonywała, że szukała ich przez ponad sześć lat: w urzędzie, internecie, przez Polski Czerwony Krzyż i osobiście – wyszukując nazwiska różnych Jamiołkowskich w książce telefonicznej. W końcu ślady po krewnych Jamiołkowskich (a konkretniej, grób syna Stanisława Jamiołkowskiego – Klaudiusza) – jak mówiła – znalazła w Kanadzie. W kolejnych latach poznała kolejnego bliskiego Jamiołkowskiego – jego wnuka, Tadeusza. Zakończyło się przesłuchanie Iwony Polańskiej-Świtki. Przewodniczący Patryk Jaki rozpoczął przesłuchania stron. Jako pierwsza zeznawała właścicielka jednego z mieszkań przy Schroegera 72. Dopytywana przez komisję powiedziała, że kupiła lokal w tym budynku w 2004 roku. Przekonywała, że nie była informowana przez miasto o żadnych zmianach właścicielskich w tej kamienicy. O wszystkim (przekazaniu budynku czy wyższych czynszach) miała dowiadywać się od lokatorów. Chojnicka-Szulc była osobą, która pomagała lokatorom. W ich imieniu składała m.in. pisma do sądu albo Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W przeciwieństwie do lokatorów komunalnych – jako właścicielka – miała status strony w postępowaniu i dostęp do akt. Kiedy Patryk Jaki dopytywał stronę, dlaczego zdecydowała się pomóc mieszkańcom i wątpiła w rzetelność oddania budynku powiedziała, że „wierzyła prawnikowi lokatorów“. Zakończyło się przesłuchanie Ewy Turek. Komisja wezwała kolejnego świadka – Polańska-Świtka była referentem sprawy dotyczącej kamienicy przy Schroegera 72, co potwierdziła dopytywana przez Patryka Jakiego. Czy nic nie wzbudzało jej nieprawidłowości? – Przewodniczący pytał urzędniczkę o odpis pełnomocnictwa, na mocy którego kamienica została przekazana prywatnym osobom. Chciał wiedzieć, czy – jej zdaniem – taki odpis był wystarczający, dlaczego nie było oryginału. – Mogło być ono złożone na przykład listownie – dodała. – To gdzie w takim razie ślad tego pełnomocnictwa, chociażby te listy? – dociekał Jaki. – Odpis zrobił adwokat, nie miał obowiązku archiwizowania korespondencji – odpowiedziała urzędniczka. Dalej Jaki dopytywał między innymi o krąg spadkobierców jednego z dawnych właścicieli kamienicy Stanisława Jemiołkowskiego. Chciał wiedzieć, jak byli sprawdzani. Urzędniczka przyznała, że nie byli. – To nie budziło wątpliwości, sąd ustanowił spadkobiercę, przyjęliśmy że wszystko jest poprawne – mówiła świadek. Patryk Jaki dopytywał też urzędniczkę o relacje panujące w dawnym Biurze Gospodarki Nieruchomościami. Chciał wiedzieć, czy znała Jakuba R. i czy widywała znanego mecenasa Roberta N. w siedzibie BGN-u. (obaj panowie mają zarzuty, dlatego nie podajemy ich nazwisk). Polańska-Świtka przyznała, że znała R., bo był jej dyrektorem. Jeśli chodzi o mecenasa N., dodała: „jeżeli go widywałam, to było na korytarzu, gdzieś przed windą albo w sekretariacie“. Łukasz Kondratko, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości dopytywał urzędniczkę o projekty decyzji zwrotowych kamienicy przy Schroegera. – Z kim pani je konsultowała zwrotowych? – dociekał. Świadek przyznała, że konsultowała je „z przełożonym i radcami prawnymi“. Wydanie drugiej decyzji zwrotowej (w 2016 roku) było konsekwencją wyroku sądu, który w 2013 roku podważył pierwszą decyzję (z 2012 roku) i nakazał rozpatrzeć sprawę raz jeszcze. – Mieliście wyraźne zastrzeżenie sądu, ale ponowiliście argumenty z 2012 roku. Dlaczego? – dociekał Kondratko. – Tak uznaliśmy. Myśleliśmy, że pełnomocnictwo jest złożone prawidłowo – odpowiedziała urzędniczka. Pełnomocnicy prawni właścicieli dopytywali świadka między innymi o to, czy w sprawach związanych z reprywatyzacją adwokaci często posługują się odpisani pełnomocnictwa (a nie oryginałami). Urzędniczka powiedziała, że „bardzo często“ i nigdy „nie jest to kwestionowane“. Przewodniczący wznowił posiedzenie po przerwie. Rozpoczyna się przesłuchanie kolejnego świadka – Co się zmieniło w Pani życiu po przekazaniu budynku? – zapytał na wstępie Patryk Jaki. – Przede wszystkim kwoty do zapłaty. 20 tysięcy żądali za wynajem pomieszczenia, a przed reprywatyzacją płaciłam trzy tysiące – oświadczyła Turek. Jak dodała, sprawy sądowe z nowymi właścicielami toczą się od 2009 roku. – Sąd stale oddala powództwo tych państwa [właścicieli – red.] i wnosi o uzupełnienie dokumentów – powiedział świadek. Zakończyło się przesłuchanie Marka Pogorzelskiego. Przewodniczący komisji Patryk Jaki ogłosił przerwę. Trwa przesłuchanie mieszkańca kamienicy przy Schroegera 72 – Członkowie komisji weryfikacyjnej pytali go o to, kiedy on i inni lokatorzy dowiedzieli się o przekazaniu budynku prywatnym właścicielom. – Po fakcie – oświadczył krótko świadek. Przypomniał też, że początkowo urzędnicy przekonywali, że ich warunki mieszkaniowe nie ulegną zmianie (o czym szerzej mówił w pierwszej części przesłuchania). Łukasz Kondratko, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości dopytywał świadka o pomoc ze strony burmistrza dzielnicy (przesłuchiwanego wcześniej) Zbigniewa Dubiela. Chciał wiedzieć czy była, a jeśli tak, to jaka. – Żadnej pomocy nie było. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, ani razu nie znalazł dla nas czasu. Cały czas zrzucał wszystko na swojego zastępcę – stwierdził wprost Pogorzelski. Poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki dopytywał z kolei lokatora, czy po 2008 roku (kiedy kamienica została przekazana osobom prywatnym) ubiegał się od miasta o nowy lokal zastępczy. Pogorzelski przyznał, że nie. – Mieliśmy zapewnienie, że to mieszkanie będzie przeznaczone do wykupu i czekaliśmy na to. Ta sytuacja [ze zwrotem budynku – red.

Continue reading...