Pięć osób zginęło w katastrofie śmigłowca w Nowym Jorku. Maszyna z 6 osobami na pokładzie wpadła tam do rzeki. Strażacy mieli duże trudności z uwolnieniem pasażerów.
Wypadek śmigłowca miał miejsce w Nowym Jorku, w przylegającej do Manhattanu rzece East River. Na nagraniach wideo wykonanych przez świadków widać jak śmigłowiec powoli obniża lot po czym wpada do wody. Śmigło nadal pracuje, rozchlapuje wodę, maszyna przechyla się na bok:
Śmigłowiec należał do prywatnej firmy wycieczkowej Liberty Helicopter Tours. – Pilotowi udało się uwolnić. Pozostałej piątce nie. Zostali oni wyciągnięci przez nurków – mówił szef nowojorskiej straży pożarnej Daniel Nigro. Trójkę poszkodowanych pasażerów przewieziono do szpitala. Tam zmarli. Byli w stanie krytycznym. Dwójka pozostałych zginęła na miejscu. Ludzie zakleszczeni w środku
Strażacy przyznają, że akcja ratunkowa była bardzo trudna, odbywała się na głębokości 15 metrów, przy prądzie wodnym o prędkości 7 kilometrów na godzinę i temperaturze powietrza 5 stopni Celsjusza. – Najtrudniejsza części operacji polegała na uwolnieniu 5 pasażerów ponieważ byli oni mocno przypięci do siedzeń i trzeba było przeciąć pasy – dodał Nigro.
USA. Wypadek śmigłowca Fot. Jennifer Peltz / AP
Szef nowojorskiej policji James O’Neil nie chciał spekulować na temat przyczyn wypadku. Powiedział, że ustali to śledztwo prowadzone przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Transportu.
Wypadek śmigłowca miał miejsce w Nowym Jorku, w przylegającej do Manhattanu rzece East River. Na nagraniach wykonanych przez świadków widać jak śmigłowiec powoli obniża lot po czym wpada do wody. Śmigło nadal pracuje, rozchlapuje wodę, maszyna przechyla się na bok: Śmigłowiec należał do prywatnej firmy wycieczkowej Liberty Helicopter Tours. – Pilotowi udało się uwolnić. Pozostałej piątce nie. Zostali oni wyciągnięci przez nurków – mówił szef nowojorskiej straży pożarnej Daniel Nigro. Trójkę poszkodowanych pasażerów przewieziono do szpitala. Tam zmarli. Byli w stanie krytycznym. Dwójka pozostałych zginęła na miejscu. Strażacy przyznają, że akcja ratunkowa była bardzo trudna, odbywała się na głębokości 15 metrów, przy prądzie wodnym o prędkości kilometrów na godzinę i temperaturze powietrza 5 stopni Celsjusza. – Najtrudniejsza części operacji polegała na uwolnieniu 5 pasażerów ponieważ byli oni mocno przypięci do siedzeń i trzeba było przeciąć pasy – dodał Nigro. Szef nowojorskiej policji James O’Neil nie chciał spekulować na temat przyczyn wypadku. Powiedział, że ustali to śledztwo prowadzone przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Transportu.