Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do wniosku zarządu PLL LOT i zakazał przeprowadzania strajku na podstawie referendum związków zawodowych -…
Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do wniosku zarządu PLL LOT i zakazał przeprowadzania strajku na podstawie referendum związków zawodowych – poinformował w piątek prezes linii lotniczych Rafał Milczarski. Związkowcy twierdzą, że zarząd blefuje. O godzinie 22 organizują konferencje prasową, na której przedstawią swoje stanowisko. „W dniu dzisiejszym Sąd przychylił się do wniosku zarządu i zakazał przeprowadzenia strajku na podstawie referendum związków zawodowych“ – powiedział Rafał Milczarek na piątkowej konferencji prasowej. Dzień wcześniej szef LOT informował, że spółka skierowała wniosek do sądu, by ten udzielił zabezpieczenia poprzez zakazanie pozwanym związkom zawodowym ogłoszenia oraz przeprowadzenia strajku. Zapowiedział ponadto, że firma w ciągu dwóch tygodni złoży rozbudowany pozew w tej sprawie. „Z ogromną ulgą chciałbym wszystkich pasażerów poinformować o tym, że majówka jest bezpieczna i możecie bezpiecznie lecieć LOT-em, żadnego strajku w majówkę nie będzie“ – mówił w piątek Milczarski. „Referendum i strajk pracowników PLL LOT uznajemy za nielegalne, gdyż w związku z orzeczeniem Sądu Najwyższego nie ma w zasadzie przedmiotu tego sporu zbiorowego, którego dotyczyło referendum i potencjalny strajk“ – dodał. Przypomniał orzeczenie Sądu Najwyższego, który w ubiegłym roku uznał, że uchylenie regulaminu pracy z 2010 roku przez spółkę było zasadne i zgodne z prawem. Reporter „Faktów“ TVN24 po konferencji prezesa LOT-u, na której ten poinformował o sądowym zakazie poprosił o komentarz związkowców. W odpowiedzi otrzymał dwa SMS- y: „nic nie wiemy o decyzji sądu“ oraz „to co mówi zarząd, to jest blef“. Jeszcze w piątek, o godzinie 22, związkowcy organizują konferencje prasową, na której mają przedstawić swoje stanowisko. W piątek dodawała, że jej zdaniem bardzo możliwe, że w dniach strajku wszystkie loty będą odwołane. Utrudnienia miały dotyczyć samolotów startujących z warszawskiego lotniska Chopina. Tymczasem przedstawiciele LOT-u od początku byli zdania, że strajk byłby niezgodny z przepisami prawa. Władze spółki wskazywały, że na sześć związków będących w sporze zbiorowym z firmą, decyzję o proteście podjęły tylko dwa. Jakie są zarzuty pracowników LOT-u wobec pracodawcy? Chodzi m.in. o zatrudnianie na umowy cywilnoprawne. – Prezes firmy Rafał Milczarski od co najmniej dwóch lat nie zatrudnia ani pilotów, ani stewardess na podstawie umowy o pracę. Nie ma naszej zgody na pozorne samozatrudnienie członków załóg lotniczych, bo to ma bezpośrednie przełożenie i wpływ na obniżenie poziomu bezpieczeństwa w operacjach lotniczych – wskazywał w czwartek Adam Rzeszot ze Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT.
Załoga skarży się także na warunki płacowe w firmie. LOT wypowiedział regulamin pracy z 2010 roku, co było podyktowane złą sytuacją finansową spółki. W związku z tym pracownicy zarzucają firmie brak uregulowania zasad wynagradzania. – Wypowiedzenie regulaminu wynagradzania z 2010 roku wynikało z pomocy publicznej, jaką otrzymał LOT w 2013 roku. Pomoc ta ratowała spółkę przed likwidacją i upadłością, ale musiała być notyfikowana w Komisji Europejskiej i wiązała się z restrukturyzacją spółki. Jednym z elementów restrukturyzacji było właśnie wypowiedzenie regulaminu wynagradzania – wyjaśnił prezes Milczarski w piątek. Dodał też, że „spór toczy się o to, czy poprzedni zarząd miał prawo spółkę uratować, ograniczając w pewnym sensie zarobki personelu, czy nie miał tego prawa“ – powiedział. Innego zdania są przedstawiciele pracowników. Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego w LOT, tłumaczyła, że groźba protestu to wynik nieskutecznych negocjacji z pracodawcą. – Po tylu latach mediacji prawnie możemy zorganizować tylko strajk generalny, który będzie trwał do odwołania – tłumaczyła w czwartek. – Wiemy, że planowany strajk jest dużym wydarzeniem i może bardzo skomplikować plany wszystkich podróży. Bardzo was za to przepraszamy, ale zostaliśmy do tego zmuszeni przez prezesa Polskich Linii Lotniczych LOT. Szukamy konstruktywnych rozwiązań, a nie szukamy konfliktu, ale do tanga trzeba dwojga, nie widzimy tego dążenia po drugiej stronie – wyjaśniał natomiast Rzeszot.