Rząd Mateusza Morawieckiego jest którymś z kolei gabinetem, który deklaruje determinację w przestawieniu polskiej gospodarki na innowacyjne tory. Statystki na razie nie potwierdzają skuteczności takich działań.
Statystyki są niepokojące. Według ostatniego zestawienia Komisji Europejskiej European Innovation Scoreboard 2018 Polska wciąż jest zaliczana do „umiarkowanych innowatorów“ (co jest raczej umiarkowanym komplementem) i wciąż zajmuje miejsce w ogonie wśród krajów Unii Europejskiej (25. miejsce na 28 państw). W Global Innovation Index 2018 jesteśmy sklasyfikowani na 39. miejscu w świecie (spadek o jedno oczko w porównaniu z 2017 rokiem) i 26. w Europie.
Zobacz też:
Także dane Głównego Urzędu Statystycznego – niezbyt aktualne, ale ostatnie dostępne – nie napawają optymizmem. W 2016 roku po kilku latach wzrostów wydatki na działalność badawczo-rozwojową (nieznacznie, ale jednak) zaczęły spadać – wyniosły 17,9 mld zł wobec 18,1 mld zł rok wcześniej. Jednocześnie poniżej 1 proc. spadł udział wydatków na działalność badawczo-rozwojową w PKB (do 0,97 proc.).
Zobacz też:
Niepokojące. Czy zatem cała para (a przy okazji kilka ładnych miliardów euro) poszła w gwizdek? To by była bardzo niesprawiedliwa ocena. Przypomnijmy, że 2016 rok był okresem „posuchy“ w wykorzystaniu środków unijnych wynikającej z wyczerpania środków z poprzedniej perspektywy i oczekiwania na pieniądze z obecnej.
A środki z UE są katalizatorem nie tylko przy wydatkach inwestycyjnych, ale także badawczo-rozwojowych. Z ubiegłorocznego raportu PwC wynika, że ponad 50 proc. przedsiębiorstw realizowało w 2016 r. projekty badawczo-rozwojowe dzięki dotacjom na szczeblu europejskim lub krajowym.
Ponadto wygląda na to, ze 2016 rok możemy uznać za zadyszkę. Poziom wydatków na badania i rozwój w latach 2015-2016 (bo przyznajmy, że mimo spadku były one bardzo zbliżone – ok. 18 mld zł) był ponad dwukrotnie wyższy niż w 2008 roku, kiedy wyniósł 7,7 mld zł (0,6 proc. PKB).