Od kilku dni Polska żyje historią Artura K., który na przepustce z więzienia na warszawskim Bemowie miał zamordować swoją partnerkę oraz jej 3-letnie dziecko. Teraz wiemy też, ile osób z podobnymi wyrokami za zabójstwo w Polsce korzysta z przepustek. To naprawdę duża liczba.
Artur K. przebywał w zakładzie otwartym, więc nie miał problemu z uzyskaniem przepustki. • Fot. Facebook redakcja naTemat 12 września 2018 O d kilku dni Polska żyje historią Artura K., który na przepustce z więzienia na warszawskim Bemowie miał zamordować swoją partnerkę oraz jej 3-letnie dziecko. Karę odsiadywał właśnie za zabójstwo. Teraz wiemy też, ile osób z podobnymi wyrokami w Polsce korzysta z przepustek. To naprawdę duża liczba.
– Według stanu na dzień 31 sierpnia 2018 roku 501 skazanych z art. 148 Kodeksu Karnego (zabójstwo – red.) korzysta z różnego rodzaju przepustek i zezwoleń na czasowe opuszczenie zakładów karnych. W latach 2013-2015 liczba ta wynosiła 900. – poinformowała naTemat rzeczniczka prasowa Służby Więziennej podpułkownik Elżbieta Krakowska.
Oznacza to, że w ostatnich miesiącach – bo okres wyjścia nie jest sprecyzowany, a przecież nie wszyscy dostali przepustki „naraz“ – z polskich więzień na jakiś okres wyszło pół tysiąca skazanych za zabójstwo.
Dlaczego tak się dzieje? Ma to w dużej mierze wymiar wychowawczy – skazańcy przygotowują się do życia na wolności. Jak pisał w swoim tekście w naTemat Piotr Rodzik, przepustki mają na celu przygotowanie do powrotu do społeczeństwa, są jednym z elementów ostatniego etapu readaptacji społecznej. Udzielane są, zgodnie z przepisami, nie wcześniej niż po połowie odbycia tej części kary, która umożliwia udzielenie warunkowego przedterminowego zwolnienia.
Oczywiście nie każdy przepustkę dostaje. Poprzedza to skomplikowany proces.