Start Polish — mix Nielubiany złoty znakomitym amortyzatorem gospodarczym

Nielubiany złoty znakomitym amortyzatorem gospodarczym

167
0
TEILEN

Przystąpienie do strefy euro byłoby najprostszą drogą do gospodarczej wegetacji, jeśli nie ruiny. Przekonali się już o tym Grecy, niebawem mogą przekonać się np. Włosi
Przystąpienie do strefy euro byłoby najprostszą drogą do gospodarczej wegetacji, jeśli nie ruiny. Przekonali się już o tym Grecy, niebawem mogą przekonać się np. Włosi
Polski złoty jest anachronizmem, mamy przystąpić do strefy euro i staniemy się bogaci, tak jak bogaci są Niemcy czy Holendrzy – tak sugerują rodzime elity na czele z wieloma ekonomistami. Z całym szacunkiem dla tych ambicji trzeba podkreślić, że taki krok byłby najprostszą drogą do gospodarczej wegetacji, jeśli nie ruiny. Przekonali się już o tym Grecy, a niebawem mogą przekonać się o tym na przykład Włosi.
Żeby nie pozostać gołosłownym: jak podaje Eurostat na koniec roku 2008, czyli w momencie załamania się banku Lehman Brothers i zapoczątkowanego tym wydarzeniem kryzysu w USA i zaraz potem w strefie euro, PKB Grecji na mieszkańca wynosił 21 840 euro, zaś na koniec roku 2019 wyniósł zaledwie 17 090 – spadek stopy życiowej o ponad 21%! Takiej katastrofy nie spowodowała w Polsce nawet terapia wstrząsowa prof. Balcerowicza.
W latach 2008-2019 inne kraje dotknięte kryzysem w strefie euro zanotowały dodatni wzrost, co nie znaczy, że mogą odtrąbić sukces. W całym tym okresie PKB na mieszkańca wzrósł na Cyprze o 7,9%, Włoszech 8,7%, zaś Hiszpanii o 9,5%. W tym samym okresie PKB na mieszkańca Polski – liczony w euro – wzrósł z 9 600 do 13 900, czyli o prawie 45%. U nas stopa życiowa wzrastała w średnim rocznym tempie 3,4%, zaś we Włoszech zaledwie z szybkością 0,77%. W porównaniu ze średnią dla całej strefy euro, u nas zamożność rosła dwukrotnie szybciej.
Te osiągnięcia były możliwe dzięki temu, że posiadamy własny pieniądz, który w chwilach kryzysu traci na wartości. Doskonale rozumiem, że słysząc tę wiadomość przeciętny rodak zgrzyta zębami, ponieważ deprecjacja złotego oznacza trudności w spędzaniu wymarzonych wakacji np. w Tajlandii.
Pamiętam opowieści mojej babci o tym, jak to przed wojną „Polskę szanowano, bo nasz złoty był mocny”. Zaiste, wartość złotego mierzona w złocie w latach 1926-1939 była niezmienna. Tymczasem, żeby wyjść z wielkiego kryzysu najpotężniejsza gospodarka świata, USA, w 1933 r. zdewaluowała dolara w stosunku do złota o 41%. Tym samym, kurs dolara w stosunku do polskiej waluty spadł z około 8,9 do około 5,3 złotego. Inne potężne kraje też dewaluowały swe waluty – my należeliśmy do wyjątków.
Wielki kryzys miał w Polsce niesłychanie ciężki przebieg. Spadek PKB należał do najwyższych, jeśli nie był najwyższy w świecie. Stopa życiowa ludności sięgnęła dna. Według zachodnich szacunków co czwarty mieszkaniec cierpiał głód (w rolniczym kraju!). Produkcja przemysłowa uległa załamaniu. Moja babcia była nieświadoma tego, że „mocny złoty” hamował rozwój gospodarczy, szczególnie rozwój przemysłu i w niemałym stopniu przyczynił się do niedorozwoju ekonomicznego i klęski wrześniowej.
Na skutek „mocnego złotego” także nastąpił odpływ kapitału i tym samym wysokość rezerw walutowych uległa potwornej obniżce. Żeby wiosną 1939 r. kupić na kredyt we Francji samoloty myśliwskie, musieliśmy oddać pod zastaw połowę resztek zapasów złota posiadanego przez nasz bank centralny.
Niestety z owych doświadczeń wielkiej nauczki nie wyciągnęliśmy. Niemały wpływ na to mają ci, którym bardzo zależy na tym, aby Polska była wyłącznie dostarczycielem taniej, a wykwalifikowanej siły roboczej i surowców. Te ośrodki niemały wysiłek wkładają w propagowanie austriackiej myśli ekonomicznej, szczególnie tyczące się polityki pieniężnej (waluta jako „kotwica” gospodarki). Tymczasem, w USA żaden poważny ekonomista tą gałęzią myśli ekonomicznej się nie zajmuje, podobnie żaden poważny kraj nie wciela jej zaleceń w życie.

Continue reading...