Republikanin Kevin McCarthy został nowym spikerem Izby Reprezentantów USA. Potrzebował do tego aż 15 rund głosowań. Ostatecznie uzyskał poparcie 216 kongresmenów. Taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy od 160 lat. – Cieszę się, że to koniec – powiedział McCarthy.
We wtorek w Stanach Zjednoczonych rozpoczął pracę nowy parlament wyłoniony w wyborach, które odbyły się w listopadzie. Większość w Izbie Reprezentantów zdobyli w nich republikanie. Wcześniej musieli jednak wybrać przewodniczącego Izby, który zastąpi na tym stanowisku Nancy Pelosi. Głównym kandydatem na to stanowisko był Kevin McCarthy, ale nie udawało mu się uzyskać wymaganej liczby głosów (218) członków swojej partii.
REKLAMA
Zobacz wideo Poparcie USA dla Ukrainy osłabło? Pytamy eksperta
Ostatecznie McCarthy zwyciężył wynikiem 216-212. To mniej niż wymagane 218, ale dzięki temu, iż sześciu członków izby wstrzymało swój głos, wystarczyło do zwycięstwa. CNN opisuje, że gdy tylko ogłoszono zwycięstwo McCarthy’iego trzech polityków, którzy jako ostatni oddali na niego głosy podbiegli do McCarthy’iego z kartami do głosowania i poprosili o podpis. Reszta sali zaczęła na stojąco bić brawo, a świeżo wybrany spiker zaczął przyjmować gratulacje. – Cieszę się, że to już koniec – powiedział krótko wychodząc z sali.
Kevin McCarthy bowiem przez czternaście głosowań nie mógł uzyskać wymaganej liczby głosów. To pierwsza taka sytuacja w historii od 1923 roku, gdy spikera wybierano także przez trzy dni. Potrzeba było jednak „jedynie“ dziewięciu głosowań. Rekord padł w roku 1856 roku, kiedy Izba potrzebowała dwóch miesięcy i 133 głosowań.