— Obecny rząd może już tylko administrować i decyzja Dudy nic tu nie zmieni. Powierzając Mateuszowi Morawieckiemu misję tworzenia gabinetu przy nowej większości sejmowej, prezydent zagrał wyłącznie na siebie — uważa politolożka prof. Małgorzata Myśliwiec.
„Newsweek“: O czym świadczy decyzja prezydenta?
Dr hab. Małgorzata Myśliwiec, politolożka, prof. Uniwersytetu Śląskiego: Przede wszystkim świadczy o lekceważeniu wyborców i ich werdyktu. Arytmetyka parlamentarna jest jasna, sytuacja wydaje się absolutnie klarowna, a ugrupowania opozycji praktycznie stworzyły koalicję. Oczywiście dyskutują jeszcze o szczegółach, ale nie ma najmniejszych wątpliwości, na poziomie składanych publicznie deklaracji, kto chce i może utworzyć rząd. Prezydent zupełnie tego nie uszanował.
Nominował kandydata partii, która zajęła pierwsze miejsce. Może to po prostu konserwatysta i chciał, żeby tradycji stało się zadość, niezależnie czy to ma praktyczny sens?
— Panie redaktorze, tradycja tradycją. Oczywiście możemy powiedzieć, że prezydent ma pełną swobodę w zakresie wskazania kandydata na premiera i w tym kontekście czynienie jakichkolwiek komentarzy jest zupełnie bezcelowe. Ale w państwie będącym w takiej sytuacji, w jakiej teraz jest Polska? W kraju oczekującym na odblokowanie środków europejskich, które pomogą w realizacji zaniedbanych zadań państwa, jak chociażby służba zdrowia? W kraju mającym poważny konflikt zbrojny za wschodnią granicą? No, z pewnością nie jest tylko polityczny teatr. Jest to celowe przeciąganie sytuacji, chociaż obecnie istniejący rząd może wyłącznie administrować.
twitter.com
Ale co to przeciąganie da prezydentowi, jego środowisku politycznemu i temu rządowi, który już wyłącznie administruje?
— Rządowi praktycznie nic, bo możliwości politycznego działania nie ma w tej chwili zupełnie żadnej. Natomiast niewykluczone, że prezydentowi ma dać wizerunek twardego gracza. Polityk z jego najbliższego otoczenia, w jednym z medialnych wywiadów wyraźnie powiedział, że Jarosław Kaczyński powinien odejść.
