W niedzielę po południu agencje poinformowały, że śmigłowiec, na którego pokładzie byli prezydent Iranu Ebrahim Raisi i szef MSZ Hosejn Amir Abdollahijan, miał „twarde lądowanie”. Kolejne napływające informacje są sprzeczne.
Śmigłowiec głowy państwa leciał w konwoju trzech maszyn, które wracały z Azerbejdżanu, gdzie uroczyście otwierano wspólnie wybudowane tamy. Dwa śmigłowce bez problemu dotarły do celu.
Media irańskie informowały, że służby ratownicze cały czas próbują dostać się na miejsce wypadku, ale utrudnia im to pogoda (potężne deszcze, mgła, porywisty wiatr). To właśnie złe warunki atmosferyczne w okolicach miasta Dżolfa miały być powodem upadku maszyny irańskiego prezydenta. Podobno w rejonie wypadku widoczność ma wynosić jedynie do 5 m.
Pojawiły się także informacje, że niektórzy członkowie delegacji, którzy byli w tym samym śmigłowcu, zdołali „połączyć się z dowództwem”, co daje nadzieję, że nie było ofiar. Jednak z drugiej strony przedstawiciel władz Iranu powiedział anonimowo agencji Reuters, że wiadomości dochodzące z okolic miejsca wypadku są niepokojące, a życie prezydenta i szefa MSZ może być zagrożone.