Żandarmeria Wojskowa miała zatrzymać trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierającej grupy uchodźców – ustalił Onet. Na medialne doniesienia zareagował Władysław Kosiniak-Kamysz. ‚Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia‘ – napisał szef MON w mediach społecznościowych.
Do opisywanych wydarzeń miało dojść na przełomie marca i kwietnia na odcinku granicy z Białorusią w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne, gdzie stacjonują żołnierze 1. Brygady Pancernej im. Tadeusza Kościuszki z kampanii wsparcia. Ich głównym zadaniem jest wspieranie Straży Granicznej i patrolowanie granicy, pilnując, aby na drugą stronę nie przedostali się migranci.
REKLAMA
Media: Żołnierze zatrzymani na granicy. „Wyprowadzono w kajdankach jak bandytów“
Jak relacjonuje Onet, powołując się na informacje od żołnierzy i obserwatorów tych wydarzeń, w trakcie jednego z patroli na polską stronę przedostała się grupa około 50 mężczyzn. Żołnierze wystrzelili kilka strzałów ostrzegawczych do góry. Kiedy to nie pomogło, oddają strzały przed nimi w ziemię. Migranci się ostatecznie wycofują. Straż Graniczna powiadamia jednak Żandarmerię Wojskową. – Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów. Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc. Żołnierze nie są prawnie chronieni przez przełożonych. Przecież w jednostkach są radcy prawni, ale oni żołnierzom nie pomagają. Dlatego morale leży – stwierdza informator serwisu.
Start
Polish — mix Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na granicy. Kosiniak-Kamysz reaguje. "Nie do przyjęcia"