W meczu z Rapidem Wiedeń, przegranym przez Wisłę Kraków 1:2, Łukasz Zwoliński zagrał w wyjściowym składzie. Miał swoje szanse na gola, których nie wykorzystał. Po końcowym gwizdku chętnie dzielił się jednak swoimi przemyśleniami.
W meczu z Rapidem Wiedeń, przegranym przez Wisłę Kraków 1:2, Łukasz Zwoliński zagrał w wyjściowym składzie. Miał swoje szanse na gola, których nie wykorzystał. Po końcowym gwizdku chętnie dzielił się jednak swoimi przemyśleniami.
– Za panem debiut w Wiśle Kraków. Jakie pozostawił wrażenia te boiskowe, ale też jeśli chodzi o całą otoczkę, atmosferę na stadionie przy ul. Reymonta?
– Przede wszystkim jeśli chodzi o sam mecz, to pozostał duży niedosyt. Zabrakło nam naprawdę niewiele, żeby ten mecz zremisować, a nawet wygrać. Mieliśmy swoje sytuacje. Atmosfera była wspaniała. Granie przy pełnych trybunach… Nie ma nic lepszego dla piłkarza. Jeszcze przy takich kibicach, którzy wspierają cię cały mecz. I to nie jeden sektor, a cały stadion. Niesamowite! Tym bardziej można mówić, może nie o jakimś wielkim rozczarowaniu, ale biorąc pod uwagę przebieg tego spotkania, o niedosycie.
– Miał pan dwie dobre okazje na gola. Przy pierwszej była to trudna piłka, zagrana na wysokości biodra, ciężko było się złożyć do strzału. Przy drugiej zabrakło szczęścia, bo piłka po uderzeniu głową trafiła w słupek.
– Tej pierwszej sytuacji nawet jeszcze nie miałem okazji dokładnie zobaczyć. Wiem, że ostatecznie udało mi się uderzyć, ale strzał został zablokowany. Bardziej mimo wszystko szkoda tej „główki”. Rapid strzelił nam gola, gdy piłka odbiła się od dwóch słupków i wpadła do siatki. Mnie odbiła się od słupka i wypadła…
– W futbolu decydują czasem momenty…
– Dokładnie. Dlatego jest ten duży niedosyt. Tym bardziej, że potwierdziło się to, o czym mówiłem na konferencji przed meczem.
Start
Polish — mix Łukasz Zwoliński po debiucie w Wiśle Kraków: Granie przy pełnych trybunach… Nie...