Dziennikarz „Newsweeka“ Jacek Gądek we wtorek znalazł się w okolicy protestu Strajku Kobiet. Przydarzyła się mu się tam niemiła sytuacja. Został pomylony z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, który jest niechętny liberalizacji aborcji. Z tego względu w kierunku dziennikarza posypały się epitety.
Dziennikarz „Newsweeka“ Jacek Gądek we wtorek znalazł się w okolicy protestu Strajku Kobiet. Przydarzyła się mu się tam niemiła sytuacja. Został pomylony z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, który jest niechętny liberalizacji aborcji. Z tego względu w kierunku dziennikarza posypały się epitety.
Jak informowaliśmy, we wtorek (wtorek 23 lipca) późnym popołudniem odbyła się pod Sejmem manifestacja Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Towarzyszy jej hasło „Aborcja! Tak!“. Zorganizowały ją zwolenniczki i zwolennicy liberalizacji prawa do przerywania ciąży. Powodem jest oczywiście odrzucenie przez Sejm ustawy depenalizującej aborcję.
W tej okolicy znalazł się też dziennikarz „Newsweeka“ Jacek Gądek. Został jednak pomylony z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, który jest niechętny liberalizacji aborcji. Uczestniczki nie zareagowały przyjaźnie na jego widok.
„Zbyt zabawne, ale prawdziwe: jak zostałem Kosiniakiem, a Pani Lempart nalegała, bym „wypierd.