Zbliża się sierpniowy pokaz deszczu spadających gwiazd. W najbliższych dniach rój Perseidów znów może rozświetlić nocne niebo.
Już jestem upieczony z jednej strony, jeśli chcesz, bym upiekł się dobrze, czas obrócić mnie na drugą”. Tak święty Wawrzyniec, diakon Rzymu, który miał 10 sierpnia 258 r. zginąć męczeńską śmiercią, przypiekany nad ogniem pouczał swoich oprawców. Zgodnie z tradycją ogniste łzy świętego miały od tej pory pojawiać się na nocnym niebie w każdą rocznicę jego śmierci. Dziś „Łzy świętego Wawrzyńca” znamy pod inną nazwą: Perseidów. Jednego z najsłynniejszych i najbardziej widowiskowych deszczów meteorów (nie mylić z meteorytami!), jakie możemy oglądać na nocnym niebie. Perseidy i święty Wawrzyniec
Chociaż rocznica męczeństwa Wawrzyńca jest obchodzona co najmniej od połowy IV w., nie sposób powiedzieć, kiedy coroczny sierpniowy pokaz Perseidów zaczął być kojarzony z jego płonącymi łzami. „To, że każdego roku meteory pojawiają się ok. 10 sierpnia, wydaje się być faktem znanym od bardzo dawna – pisał w 1839 r. astronom Edward Herrick. – Od wieków wśród katolików w niektórych częściach Anglii i Niemiec istnieje przesąd, że płonące łzy świętego Wawrzyńca są widoczne na niebie w nocy 10 sierpnia; tego dnia przypada rocznica jego męczeństwa”.
Nie ma jednak wątpliwości, że Perseidy były dobrze znane uczonym i zwykłym obserwatorom nieba na długo przed męczeństwem diakona. Najwcześniejsze zapisy aktywności meteorów Perseidów sporządzono ponad dwieście lat przed tym, jak cesarz Walerian skazał Wawrzyńca na śmierć. Chińskie kroniki z 36 r. n.e. wspominają np. o tym, że około 8 sierpnia „ponad 100 meteorów pojawiło się na niebie nad ranem”.
Dopiero w XIX w. powtarzające się nocne fajerwerki doczekały się naukowego wyjaśnienia.
Deszcz Perseidów w astronomii
Wspomniany już Edward Claudius Herrick pochodził z uznanej akademickiej rodziny. Jego ojciec skończył słynny Uniwersytet Yale, matka była potomkinią jednego z jego założycieli. Ale przewlekłe zapalenie powiek, z jakim Edward borykał się od dzieciństwa, sprawiło, że jego rodzice uznali, że kariera akademicka nie jest dla niego.
Zamiast tego zaczął pracę w uczelnianej księgarni, a w wieku 24 lat stał się jej współwłaścicielem. Niestety, interesy szły mu fatalnie. Być może, aby oderwać się od finansowych problemów, zaczął coraz częściej patrzeć w niebo.
Wieczorem 9 sierpnia 1837 r. zauważył wielką liczbę meteorów na nocnym niebie. Moment był niezwykły: choć meteory widywano od zawsze, astronomowie dopiero cztery lata wcześniej zaczęli poważnie się nimi interesować po tym, jak w nocy z 12 na 13 listopada 1833 r. wyjątkowo silny deszcz – liczący nawet tysiąc spadających gwiazd na minutę – pojawił się na niebie. Wielka burza meteorów, której skromne pozostałości znamy dziś jako listopadowe Leonidy, zafascynowała badaczy. Fascynacja pogłębiła się jeszcze, gdy astronom Denison Olmsted zademonstrował, że meteory nie są zjawiskiem meteorologicznym, ale pochodzą z dalekiego kosmosu.
Herrick zaczął szukać doniesień potwierdzających to, że jego obserwacja nie była jednorazowym wydarzeniem. Przeszukując źródła historyczne, znalazł siedem innych obserwacji sierpniowych meteorów, od 1029 r. w Egipcie do 1833 r. w Anglii. Gdy zebrał dane, napisał artykuł do czasopisma „Silliman’s American Journal of Science and Arts”, w którym ogłosił istnienie drugiego corocznego deszczu meteorów. „Nie jest niemożliwym – stwierdzał – by te roje meteorów pochodziły z mgławicowych lub kometarnych ciał, w które w określonych momentach wpada Ziemia”. Intuicja go nie zawiodła.
Kometa Swifta-Tuttle’a
W nocy 15 lipca 1862 r.