Anna Zaucha od 42 lat sprzedaje obwarzanki na placu Centralnym w Krakowie. Pomysł podsunął jej ojciec legendarnego Andr…
Anna Zaucha od 42 lat sprzedaje obwarzanki na placu Centralnym w Krakowie. Pomysł podsunął jej ojciec legendarnego Andrzeja Zauchy. – Uwielbiam tę pracę. Mam kontakt z ludźmi, jestem dla nich serdeczna i to samo otrzymuję w zamian – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską
17.11.2024 06:50
Do Nowej Huty przyjeżdża codziennie z Woli Justowskiej. W jedną stronę jakieś 20 km. Jest na emeryturze, ale nie wyobraża sobie, że mogłaby inaczej.
– Wstaję o 5 rano, jadę do piekarni po obwarzanki i melduję się na placu Centralnym. Jestem w każdą pogodę, chyba że na zewnątrz jest minus 15 stopni – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską. – Nigdy nie zdarzyło się, żeby obwarzanki się nie sprzedały albo został choć jeden niechciany. Drugą turę muszę czasami wręcz domówić.
Te prawdziwe łatwo poznać po nierównym kształcie i charakterystycznych śladach rusztu na spodzie. Przypominają wianek posypany makiem, solą lub sezamem. – Okrąglutkie i gładziutkie to bardziej bułki, które nie mają nic wspólnego z prawdziwym krakowskim obwarzankiem – tłumaczy pani Anna. Precle z kolei są szczuplejsze, bardziej kruche i splecione w ósemkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najwięcej klientów ma w poniedziałki, kiedy ludzie wracają do miasta po weekendzie. Im bliżej piątku, tym mniejszy utarg. Obwarzanki największą popularnością cieszą się wczesną wiosną i ciepłą jesienią. – Gdy jest upał, ludzie wolą napić się czegoś zimnego, zjeść lody, niż podgryzać chrupiącego obwarzanka – zauważa.
Przez 42 lata ani razu nie pomyślała, by porzucić swój wózek i zająć się czymś innym.
Zobacz także
Pomysł, by sprzedawać obwarzanki z metalowego wózka, podrzucił jej były mąż, Roman Zaucha, który pracował w piekarni Tadeusza Skałki na ul. Kościuszki w Krakowie. – Od słowa do słowa i zgadaliśmy się na temat obwarzanków, które wypiekali w swojej piekarni. Powiedział, że mogłabym taki biznes sama otworzyć, bo przecież sprzedawałam już wtedy chleb w kiosku z pieczywem – wspomina.
Miejsce na placu Centralnym podsunął z kolei brat, który był prezesem Spółdzielni Inwalidów na os. Strusia. Pomógł też z wszelkimi formalnościami. – W Nowej Hucie nikt jeszcze nie sprzedawał obwarzanków. Pomyślałam, że to dobry pomysł, bo chodzi tutaj mnóstwo ludzi.