Przed polskimi piłkarkami pożegnalny mecz na mistrzostwach Europy przeciwko Dani, drużynie, która także odpadła już z turnieju. Biało-Czerwone powalczą o historyczne pierwsze zwycięstwo w EURO, które dałoby im wiarę i nadzieję na lepszą przyszłość. Jaka może być ta przyszłość naszej kobiecej piłki i co widać po meczach grupowych z Niemcami i Szwecją? O tym rozmawialiśmy z byłym selekcjonerem żeńskiej reprezentacji Polski, dzisiaj szkoleniowcem kadry mężczyzn U-20, Miłoszem Stępińskim.
Przed polskimi piłkarkami pożegnalny mecz na mistrzostwach Europy przeciwko Dani, drużynie, która także odpadła już z turnieju. Biało-Czerwone powalczą o historyczne pierwsze zwycięstwo w EURO, które dałoby im wiarę i nadzieję na lepszą przyszłość. Jaka może być ta przyszłość naszej kobiecej piłki i co widać po meczach grupowych z Niemcami i Szwecją? O tym rozmawialiśmy z byłym selekcjonerem żeńskiej reprezentacji Polski, dzisiaj szkoleniowcem kadry mężczyzn U-20, Miłoszem Stępińskim.
Tomasz Lach: Najpierw przeżyliśmy chwile szczęścia – długo wyczekiwany awans polskich piłkarek na mistrzostwa Europy stał się faktem. Następnie zostaliśmy sprowadzeni na ziemię po przegranych z Niemcami i Szwecją, gdzie przeciwnik nas zdominował. Jak pan patrzy na występ Biało-Czerwonych na EURO?
Miłosz Stępiński (selekcjoner reprezentacji Polski kobiet od sierpnia 2016 roku do marca 2021 roku): Patrząc na całość szerzej, również przez prymat średnich wyników męskich reprezentacji, można śmiało powiedzieć, że w roku 2025 w naszym kraju piłka nożna jest kobietą. Był sukces trenerki Pauliny Kawalec z kadrą U-17, która awansowała na ME. Selekcjoner Marcin Kasprowicz także grał na EURO z zespołem do lat 19 i awansował na młodzieżowe MŚ. Do tego dochodzi pierwszy awans reprezentacji seniorek. Nie waham się powiedzieć, że rok 2025 jest przełomowy dla piłki nożnej kobiet w Polsce, co mnie jako byłego selekcjonera bardzo cieszy. Na tę piłkę trzeba jednak patrzeć nie tylko przez pryzmat tegorocznych sukcesów, ale przez wszystko, co się w tej piłce dzieje globalnie. Czy ona się jako dyscyplina sportu rozwija, czy nie. Już za moich czasów jako selekcjonera była opinia, że potrzebujemy dużych imprez i sukcesów, by piłka nożna kobiet w Polsce dostała kopa. Byłem co do tego sceptyczny. Mówiłem tak pomny doświadczeń z piłki męskiej z 2016 roku, kiedy byliśmy na topie. Wydawało się wówczas, że nastąpi boom, że chłopców grających w piłkę i klubów będziemy mieli coraz więcej. Statystyka z 2018 roku mówiła, że nie. Mało tego – pojawił się niebezpieczny trend, który do dzisiaj trwa, że coraz mniej osób gra w piłce amatorskiej. Tak więc wielkie imprezy i sukcesy pierwszej reprezentacji nie przełożyły się na masowość uprawiania piłki nożnej. Dlatego jestem bardzo ciekawy, czy jeśli dokonamy porównania w czerwcu 2026 roku, to liczba 250 klubów kobiecych w Polsce i 30 tysięcy piłkarek się zmieni. Jeśli piłka nożna kobiet podzieli los piłki męskiej, jeśli okaże się, że takiego boomu nie ma, to rozwoju kobiecego futbolu w Polsce trzeba będzie szukać gdzieś indziej.
Po meczu z Szwecją selekcjonerka Nina Patalon mówiła, że potrzeba dyscypliny, pokory i wytrwałości, by dalej się rozwijać. Dodała, że aby zagrać dobre mecze z topowymi rywalkami, w Polsce nie może być 30 tysięcy piłkarek, ale przynajmniej 120 tysięcy, czyli tyle, ile jest w Szwecji.