Start Polish — mix Kreml: nie ma dowodów, że to były rosyjskie drony. Przejedzie się na...

Kreml: nie ma dowodów, że to były rosyjskie drony. Przejedzie się na tej strategii?

83
0
TEILEN

Kluczową sprawą dla Rosji są konsekwencje „incydentu”, jak określają atak dronowy na Polskę. Moskiewscy eksperci rozumieją, że naturalną pierwszą reakcją jest wzmożenie polityczne nad Wisłą.
W zasadzie Kreml oficjalnie nie skomentował zarzutów o naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Dmitrij Pieskow, rzecznik Putina, stwierdził, że „przywódcy UE i NATO codziennie oskarżają Rosję o prowokacje, najczęściej bez próby przedstawienia dowodów”. Formalnie sprawy nie ma, ponieważ „Kreml nie otrzymał od polskich władz żadnej prośby o kontakt w sprawie dronów, które naruszyły przestrzeń powietrzną kraju” – stwierdził i przekierował zainteresowanych dziennikarzy do ministerstwa obrony. Generalnie – jak podkreślał – incydent z dronami „nie leży w naszych kompetencjach”.
Wywołany do odpowiedzi resort Biełousowa oświadczył, że podczas nocnych ataków na Ukrainę „nie planowano zniszczenia żadnych celów na terytorium Polski”. Jednocześnie zadeklarował, że ministerstwo obrony jest gotowe do przeprowadzenia stosownych konsultacji z polskim odpowiednikiem. Wyjaśnienia złożył również charge d’affaires rosyjskiej placówki w Warszawie Andriej Ordasz. Zanim pojawił się na Szucha, dokąd został wezwany w środę przez polski MSZ, udzielił komentarza agencji RIA Novosti. Powtórzył w nim za oficjalną linią Kremla, że Warszawa nie przedstawiła dowodów na rosyjskie pochodzenie bezzałogowców. Według niego jedynym zidentyfikowanym pociskiem, jaki spadł na terytorium Polski, okazał się ukraiński. Chodzi o wydarzenia z końca 2022 r., gdy pod Przewodowem pocisk zabił dwie osoby. Prezydent Andrzej Duda przyznał, że najprawdopodobniej należał do ukraińskich sił zbrojnych – miał przechwycić rosyjskie pociski.
W środę wieczorem formalnie odpowiedziało także MSZ. Resort Ławrowa uznał zarzuty za „mity” rozpowszechniane po raz kolejny przez Polskę, lecz „mimo oczywistej niespójności insynuacji płynących z Warszawy, w celu pełnego wyjaśnienia sytuacji, MSZ jest gotów również włączyć się do prac (konsultacji ze stroną polską, które zaoferowało ministerstwo obrony)”.
Kluczową sprawą dla Rosji są konsekwencje „incydentu”, jak określają atak dronowy na Polskę. Moskiewscy eksperci rozumieją, że naturalną pierwszą reakcją jest wzmożenie polityczne nad Wisłą. „To państwo frontowe. Ten status daje (Polsce) pewne korzyści – uwagę Brukseli i Waszyngtonu, a także możliwość ubiegania się o bardziej aktywną rolę w procesie decyzyjnym zarówno w NATO, jak i w UE” – powiedział portalowi RBK Andriej Kortunow, ekspert Klubu Wałdajskiego. Kortunow jest przekonany, że polskie władze wykorzystają sytuację do konsolidacji społeczeństwa wokół flagi. To ważne, bo – jak zauważa – Polska jest głęboko spolaryzowana. Obóz premiera Tuska jest proeuropejski, natomiast prezydent Nawrocki solidaryzuje się z prawicowymi hasłami. W tej sytuacji „zagrożenie rosyjskie to platforma, na której (Polacy – przyp. red.) mogą się zjednoczyć”. Stąd też dość koniunkturalna potrzeba Warszawy do podgrzewania „awantury” wokół tego incydentu z dronami.
Czytaj też: Pierwsze drony zestrzelone. Jak zmieni to zadania wojska, postawę władz i życie ludzi?
Z punktu widzenia Rosji istnieje także ryzyko, że na sprawie skorzysta „partia wojny”, a więc „koalicja chętnych” oraz Kijów.

Continue reading...