Start Polish — mix Co osiem minut dochodzi w Polsce do włamania. Tatę Rafała bili pałką...

Co osiem minut dochodzi w Polsce do włamania. Tatę Rafała bili pałką metalową dobre pięć minut

68
0
TEILEN

Co osiem minut dochodzi w Polsce do włamania. — Człowiek jest potem przemielony psychicznie — mówią ofiary włamywaczy.
Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej „Newsweeka“

Dziękujemy, że jesteś z nami! Foto: Newsweek

Piątek, 14 listopada, między 18.30 a 18.50, dzielnica Dźbów w Częstochowie. Było ich trzech i byli przygotowani, dobre dziesięć minut chodzili w tę i we w tę, zaglądali przez odsłonięte okno. W domu paliło się światło, wszystko było widać. Ten najwyższy — pod dwa metry wzrostu, charakterystyczna sylwetka, Rafał mówi: widać było na kamerach, że miał grubą dupę — pierwszy wszedł na posesję. Potem drugi, niższy — koło metra osiemdziesięciu. Najniższy stał na czatach.

Pies — dziewięciomiesięczny owczarek niemiecki — dostał gazem. Piszczał strasznie, Rafałowi jest trochę przykro, że nikt się nie zainteresował, normalnie ludzie chyba reagują, jak psiak cierpi.

Dalej widać, jak przerzucają przez płot metalową pałkę. Ten wysoki chowa się pod oknem, drugi jak gdyby nigdy nic stał jeszcze przy furtce. Ten trzeci macha do nich, że przypał, pies wyje. Ale wtedy tata Rafała otwiera drzwi i idzie sprawdzić, co się dzieje z psem. W tym momencie ten wysoki wbiega do domu. Tata próbuje się bronić, ale ten drugi przeskakuje przez płot i leci pomóc koledze. Krzyczą: „Gdzie kasa?!“. Ojciec nie chce powiedzieć.

Bili go tak długo, aż wymiękł.

1.

Rafał Sztark ma 28 lat, jest trenerem i zawodnikiem kick boxingu. Ponad sto stoczonych walk amatorskich, zdobywca Pucharu Polski K1, mistrz Polski K1 Akademickiego Związku Sportowego. Uczy WF w jednej z częstochowskich szkół. Jak ktoś się obraca w świecie sztuk walki, poznaje ludzi z różnych środowisk. W Częstochowie od dziecka, wszyscy go znają. Do głowy by człowiekowi nie przyszło, że coś takiego się może wydarzyć.

— Bili tatę pałką metalową dobre pięć minut — opowiada. — Deptali mu po palcach u stóp, żeby go unieruchomić. Jeden trzymał ojca za ręce, drugi go bił. Tata miał tak opuchnięte oczy, że przestał ­widzieć.

W końcu ojciec krzyczy: „Tam są pieniądze, weźcie, ale mnie już nie bijcie“. Stracili na to bicie dużo czasu, więc tylko zabrali gotówkę i uciekli. Przeskoczyli przez płot i poszli w stronę ul. Kopalnianej. Tam pewnie zostawili samochód. Ojciec jakoś wstał, zamknął drzwi, wziął telefon i wybrał pierwszy lepszy numer.

— Akurat prowadziłem trening, chłopaki u mnie mieli sparingi, kiedy zadzwonił telefon — wspomina Rafał. — Krew ze mnie odeszła, nogi mi zdrętwiały. Człowiek jest tyle lat w sportach walki, stara się być dobry dla innych, pomóc, jak trzeba. A skur. robią coś takiego. Dzwonię do kolegi, co był w pobliżu, mówię: tatę napadli, jest w strasznym stanie. Jak on go zobaczył, od razu zadzwonił po karetkę. Dojechałem przed nimi, tamowałem krwawienie. W domu jedna wielka rzeźnia, wszędzie krew — na ścianach, na podłodze. Ojciec się ślizgał na krwi. Nigdy nie mieliśmy wrogów.

2.

— Wróciliśmy z pracy — opowiada Natalia. Pierwsza dziwna rzecz: psy. W domu są dwa: owczarek kaukaski Zeus i Tosia — niby-ratlerek na cienkich łapkach. Tosia biegnie pod drzwi skulona, jeden wielki pisk. Rana na głowie. Zeus kuśtyka w ich stronę dopiero po chwili. Oczy zalane śluzem, obija się od ścian. Dopiero wtedy widzą kuchnię i salon: pobojowisko. Poprzewracane szafki, porozbijane szkło, oczy pieką od gazu.

— Bartek jest wielki chłop, dwa metry wzrostu, potrafi się odnaleźć w sytuacji — mówi Natalia. — Wpada do środka, ja dzwonię na policję, a potem pakuję psy do samochodu i do weterynarza. Myślę sobie: cokolwiek tam się stało, wszystko jedno, ale, Jezu, psy!

Musieli wejść od ogrodu. Nieduże podwarszawskie osiedle: domy ­jednorodzinne, trochę segmentów i małych bloczków.

Continue reading...